Archiwum Polityki

Mistrz portretu

Jeśli nie liczyć żołnierzy, pierwszymi Europejczykami korzystającymi w pełni z prawa do osiedlania się i pracy na całym kontynencie byli artyści. Za pierwszego prawdziwego "obywatela nowoczesnej Europy" można uznać Rubensa. Po piętach deptał mu zaś Anton van Dyck.

Bezprecedensowa wystawa setki prac van Dycka wędruje po Europie, przeniosła się właśnie z Antwerpii do Londynu. Jest jedyną dla kilku pokoleń miłośników sztuki okazją, aby zapoznać się z tak reprezentatywną próbką twórczości tego arcymistrza portretu i naocznie przekonać się, jak godził ambitną i nowatorską sztukę z międzynarodowymi sukcesami komercyjnymi.

Publiczność tłumnie podziwia wielkiego Flamanda. Nie tylko dlatego, że organizatorzy wiedzieli, jak pobudzić snobizm mieszczuchów. Wielu chętnie zagląda do prywatnych galerii przodków angielskiej arystokracji z Elżbietą II na czele. Nawet najmniej wyrafinowanych odbiorców przyciąga też oczywisty kunszt van Dycka. Jego dzieło jest znakomitym odpoczynkiem dla konserwatywnych odbiorców, zmęczonych rozpaczliwą pogonią artystów za oryginalnością w świecie sztuki, w którym "wszystko już było". Być może da też ono do myślenia zarówno owym poszukiwaczom nowości za wszelką cenę jak i tym, którzy zatracili się w czystej komercji.

Twórcy wystawy nie silili się na oryginalność i uszeregowali obrazy chronologicznie, przeplatając je regularnie ponawianymi przez artystę co kilka lat autoportretami. Stanowią one powtarzający się wizualny komentarz do portretów przyjaciół i klientów, a także do rzadszych w twórczości van Dycka obrazów religijnych, scen mitologicznych i historycznych.

"Cudownemu dziecku" sprzyjało otoczenie. Artysta przyszedł na świat w rodzinie bogatych kupców w Antwerpii. Matka, zdolna hafciarka, zapoznała go z podstawami rysunku i zachęcała do rozwijania talentu. Ojciec posłał na naukę do jednego z wziętych antwerpskich malarzy, Hendrika van Balena. W mieście prosperowały liczne pracownie malarskie. Najsłynniejsza należała do Rubensa, do którego van Dyck trafił już po uzyskaniu uprawnień cechu malarzy.

Polityka 41.1999 (2214) z dnia 09.10.1999; Kultura; s. 43
Reklama