Archiwum Polityki

Numery niekontrolowane

Sąd Rejonowy w Gdańsku uniewinnił trzy telefonistki od zarzutu kradzieży impulsów na szkodę Akademii Medycznej. Zamiast łączyć rozmowy z rektorem, przegadały grając w audiotele (0-700...) kwotę 643 tys. zł. Rachunek musiała zapłacić państwowa uczelnia. Są więc zjawiska, o których twórcom kodeksów karnych się nie śniło.

Sprawa gdańskich telefonistek jest potrójnie precedensowa. Dla prawników - spierających się, czy można ukraść impuls, tak jak kradnie się portfel. Dla tysięcy beztroskich, nieuczciwych zatrudnionych - sądzących, że telefon kończy się na słuchawce. Dla masy niefrasobliwych pracodawców, nie stosujących blokad i bilingu - narażanych przez własnych pracowników na straty.

Akademia telefoniczna

W październiku 1997 r. rachunek telefoniczny wyniósł 320 tys. zł, dwa razy więcej niż poprzednio - taki był początek tej afery (POLITYKA 35/98). Swoją drogą, jeśli normą były tam rachunki na ponad półtora miliarda starych złotych, to nie dziwią kłopoty finansowe służby zdrowia. Dyrektor administracyjny Akademii złożył zawiadomienie o przestępstwie. Prokurator bez trudu ustalił (po numerach, po taśmach z nagranymi głosami uczestniczek gry audiotele i po konkursowych kartkach pocztowych) trzy nazwiska podejrzanych o wykręcenie numerów na 643 tys. zł (wszystkie, także te niezidentyfikowane rozmowy audiotele kosztowały AM 2 mln zł!).

Postawił im zarzut kradzieży mienia znacznej wartości (art. 278 kk "Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą..." w związku z art. 294 kk). Grozi za to kara pozbawienia wolności od roku do lat 10. Oskarżyciel domagał się trzech.

Tymczasem gdański sąd analizował słowo po słowie te zarzuty. Czy impuls telefoniczny jest rzeczą ruchomą, a więc konkretnym przedmiotem takim jak zegarek, portfel lub też pieniądze? Czy "zabrały w celu przywłaszczenia", to znaczy zatrzymały wspomnianą kwotę dla siebie? W obu wypadkach sąd zaprzeczył, gdyż - streszczając jego rozumowanie - impuls to nie rzecz, a uruchomienie impulsów na cudzy koszt, to nie kradzież. Sędzia przewodnicząca nie omieszkała wprawdzie wytknąć podsądnym, że popełniły czyn wysoce naganny i nieetyczny, choć dość powszechny, ale od odpowiedzialności karnej - uwolniła.

Polityka 42.1999 (2215) z dnia 16.10.1999; Wydarzenia; s. 17
Reklama