Mamy kolejny kryzys rządzącej koalicji AWS-UW. Wydaje się, że po prostu pełznie ona od kryzysu do kryzysu. Czy to musi tak wyglądać?
Ta koalicja tylko formalnie składa się z dwu członów; w rzeczywistości każde z głównych ugrupowań tworzących AWS jest odrębnym podmiotem układu rządzącego. Co gorsza - w miarę upływu czasu wielopartyjność AWS nasila się. Akcja zmierza w niedobrym kierunku. Wydawało się, że AWS będzie szła w stronę formacji bardziej zwartej programowo, personalnie, że będzie rodzajem federacji, a w przyszłości może nawet jedną partią. Tymczasem coraz wyraźniej ujawnia się grzech pierworodny, towarzyszący narodzinom tej formacji: Akcja powstała nie tyle ze względu na zbieżność programową różnych nurtów, ile pod wpływem wielkiego pragnienia powrotu na scenę polityczną po klęsce 1993 r. Stała się więc tratwą, którą można było dopłynąć na Wiejską.
Po spełnieniu tego celu natychmiast dały o sobie znać interesy partyjne, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej rozbudzane. W efekcie obecna koalicja jest pięcio-, sześciopartyjna. Na dodatek wszystkim członom koalicji, z Unią Wolności włącznie, bardzo trudno jest zrozumieć, że w takim układzie nikt nie zrealizuje swoich celów w pełni, że trzeba się zadowolić cząstką, zaś niektórzy nie zrealizują nic. Brak zrozumienia tego, że nikt nie weźmie całości, jest bardzo istotną przyczyną zamętu, powoduje tracenie czasu i energii na forsowanie swoich priorytetów programowych, swoich ludzi, swoich interesów, zapewnianie sobie sfer wpływów.
To jest ten powracający motyw obrony prawdziwego programu AWS, czy upominanie się Unii o swoją ideową tożsamość. We wszystkich koalicjach wielopartyjnych takie konflikty istnieją, nie we wszystkich jednak przekładają się na takie serie wstrząsów.