W Oławie 48-letni powszechnie szanowany przedsiębiorca pogrzebowy dotkliwie pobił na ulicy 23-letniego mechanika samochodowego. Historia nie nabrałaby pewnie charakteru grubej (jak na miarę 30-tysięcznego miasta) afery politycznej, gdyby nie fakt, że sprawca był miejskim rajcą. Nawet przewodniczącym komisji. Komisji prawa i porządku publicznego.
30 sierpnia 1999 r. wieczorem mechanik samochodowy Robert Ryziński z kolegą Danielem przejeżdżali samochodem przed domem Stanisława Jaśnikowskiego, przedsiębiorcy pogrzebowego. Drogę tarasowały auta, więc kolega Daniel poprosił, żeby je przestawiono. Wtedy, według mechanika, Jaśnikowski stanął na schodach i zakrzyknął, że on zbudował tę drogę i nie przestawi samochodu. Kolega Daniel rzucił mu "spadaj", ostrożnie wyminął przeszkody i dodał głośno "ty cmentarny ch...!" Mechanik twierdzi, że nie brał udziału w kłótni, a bójkę rozpętał syn przewodniczącego, atakując kolegę Daniela. Mechanik stał z boku, a tu nagle dopada go przewodniczący, powala na ulicę, zaczyna kopać. Kolega Daniel wezwał policję przez telefon komórkowy. Funkcjonariusze radzili pogodzić się i iść do domu na "Wiadomości". Mechanik, zamiast przed telewizor, trafił do szpitala, bo nagle zasłabł. Mówi, że miesięczna rekonwalescencja pogrzebała szansę na zatrudnienie we wrocławskiej fabryce Volvo.
Przewodniczący daje swoją wersję wydarzeń: to jego 22-letni syn, jeszcze bardziej impulsywny od ojca, rzucił się pomścić zniewagę. Przewodniczący przytrzymywał syna w furtce (aż podarł na nim koszulkę), następnie zaś pobiegł wyrównać siły walczących.
- Uderzyłem i mówię: tu masz za "cmentarnego", drugi raz za "ch...", a kopniaka na rozpęd, żebyś poszedł na skargę do mamusi - rekonstruuje starcie. - Może i biłem za mocno, ale człowiek zdenerwowany nie ma umiaru. Nie mogę pozwolić, żeby mnie młodzieńcy obrażali.
Porządek
- Czyn kolegi przewodniczącego jest naganny - przyznaje Marek Kłeczek, sekretarz miasta. - Można napisać, że kolega jest emocjonalny, choleryk czy sangwinik, ale nie można go postrzegać jednostronnie. Zrobił dla miasta także wiele dobrego.
Kilka dni po zdarzeniu Waldemar Wiązowski, burmistrz Oławy, szef oławskiego klubu AWS i poseł na Sejm, w wywiadzie dla "Gazety Wrocławskiej" nazwał zachowanie przewodniczącego nagannym i niedopuszczalnym.