Archiwum Polityki

Wuj Sam chce sam

Po raz pierwszy od 80 lat - od nieratyfikowania Traktatu Wersalskiego - amerykański Senat odrzucił kluczowy układ dotyczący bezpieczeństwa międzynarodowego. Traktat o zakazie prób nuklearnych (CTBT) padł ofiarą wewnętrznych amerykańskich rozgrywek - zapiekłego konfliktu między Billem Clintonem a republikańskim Kongresem, który nareszcie się odegrał za serię porażek z prezydencką administracją.

Gdyby tylko rozporządzeniami personalnymi można było wytłumaczyć szokującą dla świata decyzję Senatu USA, nie byłoby jeszcze takiego problemu - Clinton za 15 miesięcy odchodzi przecież z Białego Domu. Ważniejsze, że konfrontacja na tle układu CTBT ujawniła niepokojące rozterki supermocarstwa co do kierunku swojej polityki międzynarodowej i rosnącą w USA siłę orientacji dość wąsko pojmującej przywódczą rolę Ameryki w świecie.

Zwolennicy traktatu CTBT - rząd, demokraci w Kongresie i cała niechętna broni atomowej amerykańska lewica - argumentowali, że zahamuje on zbrojenia nuklearne, zasadniczo ograniczając możliwości testowania broni "A" w krajach atomowych debiutantów. Stanom Zjednoczonym - dowodzili rzecznicy układu - próby nie są potrzebne, gdyż istniejący już arsenał zapewnia im światową supremację przynajmniej na najbliższe kilkanaście lat, zaś dla jego konserwacji wystarczy go testować na symulatorach komputerowych. Zdaniem przeciwników traktatu, próby z prawdziwą bronią są niezbędne, aby w porę wykryć problemy z ich bezpieczeństwem i niezawodnością. Z czasem - podkreślają oponenci - próby staną się jeszcze bardziej konieczne, kiedy trzeba będzie modernizować starzejący się arsenał.

Co więcej, traktat nie zapewnia wiarygodnej kontroli jego przestrzegania przez państwa przyłapane już na oszustwach, jak Chiny i Rosja - CIA przyznała przecież niedawno, że nie jest w stanie wykryć zakazanych traktatem podziemnych eksplozji o małej sile niszczenia. W sumie - zdaniem krytyków CTBT - traktat doprowadziłby do stopniowego rozbrojenia atomowego USA i ich sojuszników, przy braku jakiejkolwiek gwarancji, że kraje, którym trudno ufać, uczynią to samo.

Spór o traktat potwierdził, że po zakończeniu zimnej wojny w Stanach Zjednoczonych walczą ze sobą bardzo odmienne, jeśli nie przeciwstawne, wizje miejsca i roli Ameryki w świecie.

Polityka 44.1999 (2217) z dnia 30.10.1999; Świat; s. 42
Reklama