Archiwum Polityki

Krzyk spod wiaduktu

Bezkarni przestępcy, skorumpowana władza, zagubiona młodzież, bezradni rodzice oraz ksiądz i dziewczynki od Pierwszej Komunii - oto postaci często pojawiające się w nowych polskich filmach.

Wśród rekwizytów rzuca się w oczy kroplówka, chyba wciąż ta sama, używana w stanach krytycznych bohaterów, jak choroby, zasłabnięcia i próby samobójcze. W kuluarach gdyńskiego festiwalu pojawiały się złośliwe komentarze, iż to rodzimą kinematografię należałoby podłączyć do kroplówki, ponieważ wygląda anemicznie. Jakoś jednak daje sobie radę, o czym świadczą nie tylko superprodukcje "Ogniem i mieczem" i "Pan Tadeusz" (na jednym z festiwalowych plakatów husarz pojedynkował się z ułanem), ale także wysyp filmów współczesnych, w których rozpoznajemy otaczającą nas rzeczywistość.

Chcieliśmy takich filmów, no to je mamy, a już pojawiły się utyskiwania, że za dużo w nich czerni, patologii i defetyzmu. Istotnie, mało jest pięknych widoków nowej Polski. Ale czy to źle, że reżyserzy pochylają się nad biednymi, skrzywdzonymi przez drapieżny system kapitalistyczny, zagubionymi w nowym świecie? W każdym razie takiej fali krytyki społecznej nie mieliśmy od czasu pamiętnego kina niepokoju moralnego.

Jest źle i nudno

W uznanym przez szanowne jury za najlepszy debiut roku "Torowisku" Urszuli Urbaniak dwie dziewczyny na stacji, nazwanej przez pomyłkę Aniołowo, marzą o lepszym życiu, które jednak nie nadchodzi. Jedna próbuje wprawdzie desperacko odmienić los, ale jej śmiałe wyprawy w wielki świat kończą się niepowodzeniem. Kolejni mężczyźni wykorzystują ją i porzucają, pozostaje kariera w agencji towarzyskiej, ale też bez olśniewających perspektyw. Wszędzie jest źle i nudno, nawet w kinie. Kopciuszki, po które nie zgłosi się książę z bajki, wchodzą pod wiadukt kolejowy, nad ich głowami przelatują dalekobieżne pociągi, a one krzyczą wniebogłosy.

Polityka 45.1999 (2218) z dnia 06.11.1999; Kultura; s. 56
Reklama