Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Słowo natchnione gorzałką

Słowo natchnione gorzałką może w najlepszym razie samą gorzałkę, ewentualnie samo picie gorzałki opiewać - nic więcej. Tuwim pochodzenie słowa "gorzałka" objaśnia rodzimą legendą o pijaku noszącym nieoczekiwanie kafkowskie imię Ka. W słowniku Lindego toż samo podanie przytoczone jest lepiej, bo lakoniczniej: "Pewien człowiek Ka zwany doszedł sekretu palenia gorzałki, po tym przez zbyteczne jej zażywanie zajęła się w nim gorzałka, tak że zgorzał, a stąd (zgorzał Ka) gorzałka ma mieć swoje nazwisko".

Warto zwrócić uwagę, że gorzałka, której sekretu palenia mityczny Ka doszedł i której bez umiaru zażywał, to musiał być praktycznie czysty, w każdym razie bardzo wysoko procentowy spirytus, tylko taki trunek jest palny, gorzałka potocznie rozumiana jako paliwo czterdziesto-, czterdziestoparoprocentowe jest substancją niepalną. Ka najpewniej spłonął od wydzielanej przez siebie aury, prawdopodobieństwo, że na przykład włosy, paznokcie, skóra Ka osiągnęły taki stopień nasycenia C2H5OH, że stały się łatwopalne, jest nikłe, natomiast obecny w oddechu opar etanolu owszem, gdyż nabrał mocy eksplozywnej. Kto zajmował się chałupniczą produkcją jakiegokolwiek zbójeckiego grzańca (co ma w recepturze nie bełt byle jaki, ale właśnie spirytus przynajmniej siedemdziesięcioprocentowy), ten wie, że wystarczy jeden nieopatrzny ruch i zdarzyć się może bardzo widowiskowy pożar powietrza - zapala się opar nad garem, do którego w tym momencie, choć pełni najlepszej woli, wlaliśmy właśnie półtora litra czystego spirytusu, pragnęliśmy bowiem tego wieczoru nieco dłużej pogawędzić w gronie przyjaciół. Tymczasem opar spłonął, przez co łatwo ulec sugestii, iż spłonęła część mocy - istotnie zbójecki grzaniec po pożarze smakuje łagodniej, co w zasadzie należy konesersko cenić.

Polityka 47.1999 (2220) z dnia 20.11.1999; Pilch; s. 99
Reklama