Archiwum Polityki

Sprawy pozamałżeńskie

Wieść o nieślubnej córce króla Alberta II spadła na Belgów jak grom z jasnego nieba. Na jednym z filarów belgijskiej państwowości pojawiła się rysa. Niby nieznaczna, ale skrajna prawica flamandzka i różni anarchiści już próbują wcisnąć w nią dynamit. Tymczasem król odgrywa w Belgii niebagatelną rolę: liczy się jako symbol jedności, autorytet moralny i mediator w polityce. W kraju składającym się z regionów o odmiennych językach i kulturach jest to szczególnie ważne.

A przecież miało być niczym nie zakłócone święto. Właśnie wszyscy ucieszyli się, że następca tronu 39-letni Filip z dynastii sasko-koburskiej znalazł wreszcie wymarzoną narzeczoną, czarującą, mądrą, dwujęzyczną Matyldę, która doskonale symbolizuje więzi wciąż łączące mówiących po niderlandzku Flamandów z francuskojęzycznymi Walonami. Rodzina jej ojca, barona d´Udekem d´Acoz, pochodzi z Flandrii, ale on sam mieszka od lat w Walonii, gdzie wychowała się Matylda (o polskim pochodzeniu matki, hrabianki Anny z Komorowskich, wspomina się rzadko). Cały kraj szykuje się do wesela, zaplanowanego na 4 grudnia.

Rodzina królewska znów wzbudza patriotyczny ferwor i jednoczy Flamandów z Walonami. I nagle taki zgrzyt. Niektórzy wołają, że to spisek nacjonalistów flamandzkich przeciw monarchii. Kto godzi w monarchę, godzi w państwo. Nie przypadkiem w konstytucji zapisano zasadę nietykalności jego osoby. Przydała się, gdy deputowani do tutejszej Izby Reprezentantów ze skrajnie prawicowego separatystycznego Bloku Flamandzkiego próbowali zgłosić interpelację w sprawie córki króla. Konstytucja nie dopuszcza takich pytań - odpowiedział przewodniczący Izby.

Bomba wybuchła w dniu ukazania się biografii żony Alberta, królowej Paoli, firmowanej przez 18-letniego Flamanda Mario Danneelsa. Tego jeszcze nie było. Licealista pisujący do pisemka dla bezrobotnych autorem całkiem poważnej, choć oczywiście nie autoryzowanej, biografii królowej. Trzy lata pracy, 334 strony udokumentowanej historii, a wszyscy dostrzegają tylko trzy linijki o nieślubnym dziecku króla - oburza się autor. Zapomina dodać, że właśnie na ten fragment książki zwrócił uwagę jego wydawca w zaproszeniach dla prasy. Gazety, zwykle przestrzegające dyskrecji w sprawach rodziny królewskiej, natychmiast rzuciły się na okazję, by ujawnić tę, jak twierdzą, tajemnicę poliszynela.

Polityka 49.1999 (2222) z dnia 04.12.1999; Świat; s. 42
Reklama