Archiwum Polityki

Żółwie atakują

Uliczne protesty podczas konferencji Światowej Organizacji Handlu, WTO, w Seattle miały być tylko barwnym tłem dla tego spotkania, a okazały się sensacją sezonu (godzina policyjna!). Lekceważeni początkowo demonstranci przyczynili się w końcu do fiaska konferencji, na której nie ustalono programu kolejnej rundy rozmów o liberalizacji handlu. Demonstranci z sytej Północy nie znajdują jednak zrozumienia u przedstawicieli rządów z biednego Południa.

Trzon demonstracji stanowili przebrani za żółwie i motyle ochraniacze środowiska, działacze ruchu praw człowieka i praw konsumentów oraz amerykańscy związkowcy w baseballowych czapkach. Zieloni protestowali przeciw przepisom WTO zezwalającym na niszczenie przyrody (na przykład na połowy krewetek grożące zdziesiątkowaniem populacji żółwi morskich), obrońcy praw człowieka domagali się zaprzestania wyzysku pracowników międzynarodowych korporacji w krajach Trzeciego Świata, konsumeryści piętnowali Frankenfood, czyli genetycznie zmodyfikowaną żywność, związkowcy żądali ochrony miejsc pracy przed konkurencją z ubogiego Południa.

Ale w pochodach widać też było transparenty z potępieniami światowych dyktatur, a nawet z napisami "Free Mumia" - żądającymi uwolnienia murzyńskiego radykała skazanego na śmierć za zabójstwo policjanta. Anarchiści, którzy rozbijali wystawy Nike i McDonald´sa, przyznawali, że nie mają pojęcia o WTO. Podstarzali długowłosi demonstranci z entuzjazmem porównujący protesty do antywojennych manifestacji z lat 60. zaświadczali, że nieszczęsna konferencja stała się zastępczym celem dla lewaków i pogrobowców hippisowskiej kontrkultury, przeżywających w Seattle sentymentalną podróż w przeszłość.

Media nie szczędziły demonstrantom szyderstw. Podkreślano, że otwieranie rynków stało się motorem wzrostu, szczególnie w krajach Trzeciego Świata i że nie potrzeba liberalizacji handlu, aby niszczyć środowisko naturalne - komunistyczne Chiny przodują w tym przecież od dawna. Prasa konserwatywna przedstawiała demonstrantów jako wyznawców teorii, że Ziemia jest płaska. Mediom lewicowo-liberalnym protesty też nie za bardzo się podobały, bo przyłączyła się do nich izolacjonistyczna prawica spod sztandaru Pata Buchanana.

Jak na partię nostalgii i nonsensu, koalicja "Mobilizacja przeciw globalizacji" okazała się jednak bardzo skuteczna - demonstrantów pochwalił sam prezydent Clinton.

Polityka 50.1999 (2223) z dnia 11.12.1999; Wydarzenia; s. 16
Reklama