Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Kontrola paszportowa

Nagrody Paszport "Polityki" po raz pierwszy przyznaliśmy w 1993 r. Za dwa tygodnie ogłosimy nominacje w siódmej już edycji tego wyróżnienia. Dziś pragniemy przypomnieć, jak potoczyły się zawodowe losy i kariery naszych poprzednich laureatów i przyjrzeć się, czy wręczane przez nas symboliczne Paszporty rzeczywiście poprzedziły artystyczną wyprawę w świat.

Symboliczne Paszporty - oraz od dwóch lat nagrody pieniężne - są wyrazem naszego uznania dla wybitnych, najczęściej młodych twórców, znakiem ostrzegawczym "Uwaga, talent!" i wskazaniem na tych, których powinno otoczyć się szczególną opieką artystyczną i promocyjną.

W zdecydowanej większości honorowaliśmy twórców i artystów; tylko kilka razy doceniliśmy zasługi animatorów i organizatorów kultury: Ryszarda Góreckiego prowadzącego Galerię Prowincjonalną w Słubicach oraz Stanisława Leszczyńskiego i Stefana Sutkowskiego w dziedzinie muzyki. Ten ostatni, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, rozpoczął zresztą szczęśliwą dla swej instytucji passę; przez dwa kolejne lata nasze wyróżnienia otrzymywali artyści związani z tą niezwykłą sceną: sopranistka Olga Pasiecznik i sopranista Dariusz Paradowski.

Dwukrotnie wręczaliśmy Paszporty zamieszkałym w Polsce obcokrajowcom (Litwin Stasys Eidrigevicius i Ukrainka Olga Pasiecznik). Najwięcej talentów poza stolicą dostrzegliśmy w dziedzinie literatury (ani jeden z odbierających wyróżnienie nie mieszkał w Warszawie) i teatru (wyjątek stanowił Grzegorz Jarzyna). Przekonania o wszechwładnej dominacji życia kulturalnego stolicy sprawdziły się w dziedzinie estrady, plastyki i muzyki.

Na dobry początek

Wyrazem braku skromności byłoby mniemać, że nasza nagroda stanowiła jakiś punkt zwrotny w karierze jej laureatów. W kilku przypadkach Paszporty dostali zresztą twórcy znani i uznani, którzy już wcześniej odnosili spore sukcesy zarówno w kraju, ale i za granicą (Stasys Eidrigevicius, Marcel Łoziński, Andrzej Sapkowski, Stefan Sutkowski). Trzeba jednak przyznać, że szereg laurów i honorów spływał z różnych stron bardzo często dopiero po naszym wyróżnieniu. Jeżeli nawet nie przecieraliśmy szlaków, to przynajmniej mieliśmy dobrą intuicję.

Polityka 51.1999 (2224) z dnia 18.12.1999; Kultura; s. 46
Reklama