Archiwum Polityki

Rencista atakuje

ZUS stał się, jak kopalnie, czarną dziurą, która pochłonie każde pieniądze. Dotacja z budżetu w 2000 r. wyniesie aż 16,7 mld zł. Zwykliśmy uważać, że przyczyny tego stanu rzeczy są dwie: za dużo ludzi przystąpiło do II filaru, uszczuplając w ten sposób kasę ZUS, oraz za mała jest ściągalność składek. Jest także powód trzeci, najważniejszy - tylko połowa składki jest wykorzystywana racjonalnie.

Jak to? Przecież od roku, choć z kłopotami spowodowanymi niesprawnością systemu komputerowego, wdrażamy reformę emerytalną. Problem w tym, że tylko emerytalną. Oznacza to, że racjonalnie będzie wydawana właśnie tylko połowa (dokładnie 53 proc.) naszej składki na ZUS. Tylko taka bowiem jej część przeznaczona jest na oba nasze konta emerytalne. Resztę zaś ciągle wydaje się bardzo rozrzutnie, głównie na rosnącą w szybkim tempie armię coraz młodszych rencistów.

Liczy ona już prawie 3 mln osób, ale tylko w ostatnich trzech latach wzrosła o ponad 617 tys. W stosunku do wszystkich ubezpieczonych jest to liczba nawet większa niż w Rumunii czy Albanii, choć z pewnością tamte społeczeństwa nie są od naszego zdrowsze. Rosnącej fali inwalidów nie tłumaczą też coraz bardziej optymistyczne raporty o stanie zdrowia Polaków. Zważywszy, że prawo do wcześniejszego przejścia na emeryturę ma co czwarty zatrudniony i również z tego skwapliwie korzysta - ludzi, będących na faktycznym utrzymaniu pracujących przybywa stanowczo za szybko.

Ile nas to kosztuje? 3,7 proc. produktu krajowego brutto, podczas gdy w Niemczech tylko 0,77 proc., a w "socjalistycznej" Szwecji 2,4 proc. Te liczby mogą wydać się abstrakcyjne. Powiedzmy więc inaczej. Tak wiele obiecujemy sobie po otwartych funduszach emerytalnych, a przecież prawie dwa razy tyle pieniędzy co na II filar każdy pracujący oddaje na fundusz rentowy!

Metoda strusia

Politycy boją się reformować rozrzutny system świadczeń społecznych, choć na taką konieczność wskazują zarówno coroczne raporty OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, której Polska jest członkiem), jak i Banku Światowego. Alarmują one, że tak nieefektywnego systemu nie ma żaden kraj na świecie i że jest to najpilniejszy problem, z jakim rząd musi się uporać.

Polityka 51.1999 (2224) z dnia 18.12.1999; Gospodarka; s. 65
Reklama