Profesor Mieczysław Wallis zajmował się historią lustra, dziejami zwierciadła. Tłumaczył, skąd wziął się przesąd, że stłuczka wróży nieszczęście. Oto przymilny obraz rozpada się, uwalniając duszę. Dopowiem resztę: okruchy lustra, które nie mogą już objąć całości, deformując ją i pomniejszając, to są plotki. Wystarczy, że rozmawiają dżentelmeni. Jeden z nich oddala się. Pozostali dialogują dalej. Znaleźli temat: mówią o nieobecnym. Pogawędka staje się licytacją pleciugów. Znana sprawa: rozhulany jęzor niebezpieczniejszy niż trzecia ręka.
W komedii Jurandota "Pamiątkowa fotografia" w sklepiku na Nowolipkach siedzi znudzony kupiec. Zagląda znajomek.
- Co słychać? - pyta. - Tylko niech pan mi nie mówi, że przed obiadem nic, a po obiedzie trochę gorzej.
- Jak to, pan nie słyszał, że po placu Muranowskim skacze kangur? - dziwi się kupiec.
Znajomek wypadł ze sklepu jak poparzony. Powiedział o kangurze spotykanym przechodniom. Po kilku minutach w kierunku placu Muranowskiego walił tłum. Ciągle przybywali nowi amatorzy widowiska. Kupiec przestał ziewać, zamknął sklep, przyłączył się do ciekawskich.
- Kto wie - westchnął. - Może tam naprawdę skacze kangur?
Właściwie w tej historyjce jest wszystko. A więc matką plotki jest nuda. Wsysająca codzienność. Ojczulkiem powołanego do życia bytu jest nadzieja. Ta z "Zabawy" Mrożka, że gdzie indziej się bawią. Szumnie, kolorowo. Plotka umożliwia odnalezienie takich miejsc, przekroczenie zawsze za wysokich progów, wejście na pokoje. Plotkarz to nuworysz w tamtym świecie. Wszedł na bal bez zaproszenia. Ale zna balowiczów, sam ich wymyślił. Czuje się bezpiecznie. Wie, że on nigdy nie stanie się obiektem plot, chociaż tyle ich puścił w obieg. Ci, o których plecie, muszą być kimś.