Czytanie powieści Małgorzaty Musierowicz, która Borejków wymyśliła, bo ktoś ich musiał wymyślić, jest właśnie takim wpadaniem na herbatkę. Na moment można zostawić za drzwiami (za okładką książki...) codzienny niepokój i znaleźć - odrobinę prostej radości.
Jest to jedna z przyczyn popularności pisarki. I to nie tylko wśród dorastających panien, lecz również wśród ich braci, narzeczonych, rodziców, dziadków, wśród poważnych profesorów i prostych czytelników dojeżdżających do pracy podmiejskimi kolejkami. Wydaje się, że autorka "Opium w rosole" dostrzegła jakąś istotną potrzebę czytelnika naszego czasu i - co najważniejsze - znalazła przekonującą na nią odpowiedź. Jest to potrzeba ujrzenia świata dobrego, bezpiecznego i uporządkowanego.
- Fragment powieści Małgorzaty Musierowicz "Noelka"
Pierwsza książka Małgorzaty Musierowicz ukazała się w 1975 r., nosiła tytuł "Małomówny i rodzina". Jak powiada sama autorka (w autobiografii "Tym razem serio"), powieść została napisana na konkurs Ludowej Spółdzielni Wydawniczej. Jako dyplomowany grafik pani Musierowicz chciała ilustrować książki, skoro jednak nikt jej nie dawał do ilustrowania cudzych książek - napisała własną. "Małomówny..." zapowiadał przyszły styl pisarki, ale bliżej mu jeszcze było do konwencji powieści młodzieżowych spod znaku Adama Bahdaja niż do "Jeżycjady". Zresztą i fabularnie się wyrodził, bo jako jedyny nie przynależy do cyklu o Borejkach. Choć nie do końca - po latach, pod naciskiem czytelniczek, główni bohaterowie tej debiutanckiej powieści wplątali się w losy Natalii, jednej z sióstr Borejkówien. Powiedzmy sobie jednak szczerze, iż muszą o tym pamiętać tylko najzagorzalsi musierowiczoznawcy.
W twórczości autorki znajdziemy jeszcze kilka drobniejszych utworów spoza cyklu - opowiadania i baśnie dla zupełnych maluchów.