Archiwum Polityki

Kadafi potrafi

Przywódca Libii obiecał, że nie będzie już zagrażał światu

Libijski przywódca pułkownik Kadafi ogłosił, że rezygnuje z dotychczasowych prac nad bronią masowego rażenia. Ponadto miarodajne źródła podały, że Libia zdecydowała się przekazać Zachodowi dane wywiadowcze o terrorystach z Al-Kaidy i innych ekstremistach islamskich. W zamian, rzecz jasna, spodziewa się, iż Libia nie tylko zostanie skreślona z wszelkich czarnych list Waszyngtonu i przestanie uchodzić za schronisko terrorystów, ale powróci do świata normalności. Kadafi chce więc wypisać się z „osi zła” i powrócić na „oś dobra”. Liczni światowi przywódcy odnotowali skruchę Libii z wielkim zadowoleniem, a dyplomacja chińska i unijna pozwoliły sobie nawet na zawoalowaną krytykę USA, podkreślając, iż nawet z „państwami zbójeckimi” można wiele osiągnąć drogą cierpliwych rokowań. Czyżby to była wskazówka dalszego postępowania z Iranem, Syrią czy Koreą?

Niestety taki wniosek jest chyba zbyt optymistyczny. Libijska skrucha – wprawdzie po długotrwałych rokowaniach (głównie z Brytyjczykami) – następuje jednak po pojmaniu przez Amerykanów Saddama Husajna. Oznacza to, że Kadafi wystraszył się nie na żarty. Przez wiele lat postrzegano go jako znacznie groźniejszego wroga Zachodu niż Husajn, bo prezydent Iraku był co prawda ludobójcą, lecz był zarazem pragmatykiem, który mordował przede wszystkim swoich ludzi i sąsiadów. Kadafi natomiast był fanatykiem, który zagrażał światu. Po śmierci prezydenta Egiptu Gamala Abdela Nasera obydwaj sięgali po przywództwo świata arabskiego jako ideolodzy socjalizmu arabskiego. Husajn jako człowiek prymitywny uważał, że wystarczą do tego pieniądze pochodzące z eksportu ropy. Kadafi był politykiem znacznie bardziej wyrafinowanym.

Polityka 1.2004 (2433) z dnia 03.01.2004; Komentarze; s. 17
Reklama