Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Zobaczę, jak rosną mandarynki

Nowy Rok powinien przerażać – ubyło nam 365 dni życia. A cieszy. Bo wierzymy w magię nowego początku. Marzymy, składamy obietnice: rzucimy palenie, nauczymy się hiszpańskiego, otworzymy całodobową kwiaciarnię, wygramy w lotka. Bierze się to z ludzkiej skłonności do pokładania nadziei. I w losie, i w sobie samych.

Żywienie nadziei płynie z pewnej przypisanej naszemu gatunkowi właściwości psychicznej, którą po raz pierwszy opisał amerykański psycholog Neil Weinstein. Ludzie na ogół wierzą, że są predestynowani do tego, aby ich właśnie, częściej niż innych, spotykały dobre zdarzenia – dobra praca, udane małżeństwo, zdrowie do późnej starości, ciekawe podróże. I że mniej niż inni narażeni są na życiowe straty i niepowodzenia. Może ktoś zachoruje na raka, ale nie ja, komuś przypadnie mąż damski bokser, mnie na pewno nie.

Takie patrzenie na własną przyszłość Weinstein nazwał nierealistycznym optymizmem. Pomaga on sięgać śmiało po wyznaczone cele, będąc źródłem aktywności, bywa jednak niebezpieczny. Komu jak komu, ale mnie się nic nie stanie – myśli motocyklista ruszając w drogę bez kasku. Czasem stoi za nim anioł stróż, często jednak nie.

W nierealistycznym optymizmie celują Amerykanie. – Polski nierealistyczny optymizm różni się jednak od amerykańskiego – wyjaśnia prof. Janusz Czapiński, psycholog. Owszem, sądzimy, że ominie nas powódź, utrata pracy i wszelkie plagi życiowe. Los będzie nam przychylny, ale rozpieszczał nie będzie. Wystarczy, że uchroni od zawału. Premii już nie da. Ani podróży w Himalaje.

Dziewczynki pragnę najbardziej

O czym zatem marzymy w Nowy Rok z naszym nieamerykańskim optymizmem? Mamy pragnienia hiper czy mini?

– Nie dopuszczam do siebie myśli, że mojej rodzinie może się coś złego stać – mówi Adam Gniadek z Dąbrowy Górniczej, pracujący w Warszawie przy budowie metra. – Nie ma takiej możliwości. Po prostu nie. Urodziła mi się zdrowa córa po dziesięciu latach od pierwszego dziecka. Cud, nie? Co roku postanawialiśmy z żoną, że w tym zmajstrujemy dziewczynkę, bo syna już mamy.

Polityka 1.2004 (2433) z dnia 03.01.2004; Społeczeństwo; s. 76
Reklama