Archiwum Polityki

Rok bez mostów

W 2004 r. przepracujemy aż 256 dni

Po trzech tłustych latach wielkiej laby przyszedł chudy rok. Nie dość, że będziemy pracować o dwa dni dłużej niż w poprzednim, to na dodatek układ kalendarza jest wyjątkowo pechowy dla specjalistów od budowania urlopowych mostów. O tym, by trzy dni urlopu dawały 8–10-dniowy wypoczynek, możemy tym razem tylko pomarzyć. W 2004 r. 1 maja wypada w sobotę, 3 maja – w poniedziałek, sierpniowe Wniebowzięcie NMP trafiło się w niedzielę, a Wszystkich Świętych znowu w poniedziałek. Sytuacji nie poprawi tak szczodry zazwyczaj grudzień: Boże Narodzenie jest w sobotę, a sylwester w piątek. Na pocieszenie Święto Niepodległości pojawiło się w czwartek, ale kto tak naprawdę marzy o wypoczynku w listopadzie? W takich warunkach nawet najbardziej wytrawni specjaliści od planowania całorocznego urlopu mogą co najwyżej konstruować kładki, a nie mosty. Może to i dobrze, bo w poprzednich latach zdarzały się tygodnie, gdy Polska niemal zamierała, a w urzędach i instytucjach państwowych nie można było załatwić elementarnych spraw. W tym roku przepracujemy aż 256 dni i co najwyżej możemy liczyć, że pracodawca da nam w wybranym przez niego terminie wolne za przypadające w sobotę Święto Pracy i Boże Narodzenie. Do takiej decyzji obliguje go orzeczenie Sądu Najwyższego z 2001 r. Inna rzecz, że wielu pracowników nawet nie będzie się tego domagać.

Głównym naszym problemem jest dzisiaj nie brak, ale nadmiar wolnego czasu. Bezrobocie przekracza 18 proc. i jest jednym z najwyższych w Europie. Są regiony, gdzie co trzeci dorosły Polak nie ma żadnego zajęcia i każdą pracę potraktowałby jak dar niebios. W tej sytuacji o „budowie mostów” mogą myśleć co najwyżej ciągle rozpaskudzeni urzędnicy i pracownicy dużych państwowych zakładów.

Polityka 2.2004 (2434) z dnia 10.01.2004; Komentarze; s. 16
Reklama