Archiwum Polityki

Myśli nie po drodze

Mieliśmy kilku wybitnych eseistów, a kilku nadal próbuje z powodzeniem uprawiać tę trudną sztukę. Wśród nich na pewno jest Adam Michnik, którego „Wyznania nawróconego dysydenta” trafiają do księgarń.

Kilka esejów Michnika napisanych w latach 70. i 80. (choćby o dialogu lewicy z Kościołem czy polemika z „gnidologią” Piotra Wierzbickiego, także sławne „listy” z celi na Mokotowie bądź próba odczytania na nowo myśli geopolitycznej Romana Dmowskiego) pozostało w pamięci nie tylko jako ważne świadectwa odważnego myślenia, wpisującego się w walkę z PRL, określającego fronty tej walki, sensy i cele. Pozostały również jako teksty same w sobie, prowadzone z dużą pieczołowitością, staranne. Można powiedzieć, choć już mało kto to rozumie, że ładnie napisane.

Wydany właśnie tom tekstów Michnika zbiera eseje z lat 1991–2001, te bardziej znane i te, które były wygłoszone na różnych konferencjach czy przygotowane dla wydawnictw niskonakładowych. Są to wszystko teksty poświęcone ludziom, z którymi Michnik prowadził jakieś swoje spory, których kochał i podziwiał, którym wiele zawdzięczał, nawet jeśli w III RP oddalał się od nich czy też oni od niego. Znalazły się więc tu szkice poświęcone choćby Antoniemu Słonimskiemu, Janowi Józefowi Lipskiemu, Ryszardowi Krynickiemu, Marianowi Brandysowi, Stefanowi Kisielewskiemu, Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu, Andrzejowi Wajdzie, Tadeuszowi Konwickiemu, Jerzemu Giedroyciowi, Janowi Kottowi i wielu innym wybitnym postaciom, które przywoływane są wprost czy przy okazji, na marginesie wielowątkowych rozważań i wspomnień; zresztą nie tylko Polacy (Tomas Venclowa).

Eseje, jak to eseje, mają swoje przesłania i ułożone sensy, zawierają też wiele dygresji, aluzji, myśli napoczętych, a nie zawsze skończonych, bo autorowi z nimi nie do końca po drodze, bądź mu się po prostu już nie chce iść dalej, mają też wiele zaprzeczeń i wątpliwości, ale po to zapisywanych, by dać niejako żywy dowód na tezę, że prawdy są – jak to się mówi – złożone, a najbardziej niebezpieczne są te, które uchodzą za jedyne i ostateczne.

Polityka 2.2004 (2434) z dnia 10.01.2004; Kultura; s. 57
Reklama