Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Trzy narodowe przykrości

Znów podnieśliśmy lament, że za granicą nas nie doceniają, obrażają i krzywdzą

Na co dzień bierzemy się za łby – jak nie przymierzając Giertych z Rokitą – ale to w kraju. Co innego, kiedy Polakom przydarzy się przykrość w szerokim świecie. A zdarzyły się nam właśnie trzy takie przykrości. Profesor Bronisław Geremek przegrał w tajnym głosowaniu na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego; w Berlinie, z udziałem samozwańczej wypędzonej Eriki Steinbach, urządzono wieczór pamięci o Powstaniu Warszawskim; w dalekiej Kanadzie w prywatnej stacji telewizyjnej nadano film dokumentalny o ukraińskim strażniku w „polskim obozie koncentracyjnym w Treblince”.

Przegraną prof. Geremka odebraliśmy jako dowód, kto naprawdę rządzi w Unii Europejskiej – nie my. Wieczór berliński jako prowokację. Sformułowanie z Kanady wywołało interwencję polskiej dyplomacji w tamtejszym odpowiedniku Krajowej Rady Radiofonii i TV.

To jak – obrazili nas czy nie? Prof. Geremek rzeczywiście wyraźnie przegrał wybory, ale za to wygłosił w Parlamencie doskonałe przemówienie, które nie będzie szybko zapomniane, i zdobył dużo więcej głosów niż można się było spodziewać. Jego gwiazda zabłysła ponownie na firmamencie polskim i międzynarodowym – swoją drogą aż dziw, jak jednomyślni są dziś w pochwałach dla Geremka politycy, którzy ongiś byli całkiem innego zdania. Dzięki kandydaturze Geremka w światowych mediach znów mówi się – i to raczej dobrze – o Polsce, a ostatnio przecież prasę, zwłaszcza w Europie (na tle irackim i nicejskim) mieliśmy fatalną. Geremek oddał też iście europejską przysługę samemu Parlamentowi: wybory przewodniczącego nie były całkiem malowane, a to przyciągnęło więcej niż zwykle uwagi mediów i zwykłych zjadaczy chleba.

Impreza z udziałem pani Steinbach też nie mogła być tak wstrętna moralnie i prowokacyjna politycznie, skoro przyszli na nią m.

Polityka 31.2004 (2463) z dnia 31.07.2004; Komentarze; s. 16
Reklama