Archiwum Polityki

Futbol do preambuły

W Portugalii objawił się całkiem rześki duch Starego Kontynentu

W pierwszych podsumowaniach mistrzostw pisze się nawet z lekkim patosem, że w Portugalii Europa pokazała świetną formę: energię, entuzjazm, kolorową różnorodność, ale i poczucie przynależności do europejskiej drużyny. Słowem – pokazał się duch Starego Kontynentu. Poeta satyryczny Stanisław Klawe poświęcił nawet tej kwestii wiersz, wydrukowany w miniony weekend w „Życiu”: „Choć wiele się tą unią nacieszyć nie można/Jedna jest w Europie wartość: piłka nożna./(jak Oda do radości). Więc po co skrupuły?/Wpiszmy ten cały futbol wprost do preambuły!”.

Tak oceniane mistrzostwa to gol strzelony wszelkich odmian narodowcom, którzy straszyli niedawno, także u nas, iż zamiast Europy ojczyzn będziemy mieli już tylko narzuconą ojczyznę Europę, w której nastąpi totalna unifikacja wartości, zaś patriotyzm stanie się słowem archaicznym. Tymczasem na trybunach portugalskich stadionów pokazali się obywatele różnych krajów, podkreślający ostentacyjnie swą odrębność w formie przypominającej przedwieczne plemienne rytuały. Robienie ze swych twarzy żywych flag narodowych to jest stosunkowo nowy zwyczaj, który się wciąż upowszechnia. Patrząc na trybuny, ani przez chwilę nie mieliśmy wrażenia, że znajduje się tam jakaś bezkształtna europejska publiczność. Dodajmy, te tysiące kibiców, wcale nie tylko z najbogatszych krajów UE, stać było na wyjazd do Portugalii, która leży daleko i jest przecież krajem drogim.

Trybuny oglądaliśmy w telewizorach zwykle w dalekich planach, natomiast piłkarzy w dużych zbliżeniach. Zwłaszcza podczas ceremonii odgrywania hymnu. To była dobra okazja, aby zobaczyć całą galerię europejskich twarzy, także kolorowych. Nikogo też nie dziwi, iż w jednej drużynie spotykają się bardzo rozmaicie brzmiące nazwiska, wskazujące, skąd pochodzili przodkowie reprezentantów (np.

Polityka 28.2004 (2460) z dnia 10.07.2004; Komentarze; s. 19
Reklama