Czerwcowe popołudnie w warszawskiej kancelarii adwokackiej przy ulicy Nowogrodzkiej. Białe ściany starej kamienicy ozdobione widokami końskich głów i polskich pól. Wśród nich senator adwokat Henryk Dzido, jeszcze na sucho, bez togi, ćwiczy obronę Andrzeja Leppera, swego szefa i – jak podkreśla – najważniejszego klienta. – Czy polityk mając wiedzę o nieprawidłowościach, które atakują strukturę państwa, może, czy nie może działać? Sąd na to pytanie musi odpowiedzieć!– kończy dramatycznie. Teatralna pauza wisi w powietrzu a Dzido ma w oczach pytanie: byłem przekonujący? Bardzo chciałby być.
Półtora roku temu, gdy lider Samoobrony obwieścił, że w Klewkach wylądowali talibowie, pomówił przy okazji o branie łapówek Włodzimierza Cimoszewicza, Jerzego Szmajdzińskiego, Pawła Piskorskiego, Donalda Tuska i Andrzeja Olechowskiego. Teraz miał się spotkać z nimi w sądzie. Ale nie spotkał, bo zachorował, o czym poinformował jego adwokat mecenas Dzido. To fatalna wróżba na przyszłość.
Andrzej Lepper jest weteranem wymiaru sprawiedliwości. Recydywistą. Ma na swoim koncie co najmniej trzy skazujące wyroki i kilkadziesiąt toczących się spraw sądowych. Ale przy perfekcyjnej obsłudze prawnej jest w stanie podołać temu wyzwaniu.
Długa lista przestępstw
Z kłopotów z prawem słynie też część jego posłów. Jednak i politycy innych ugrupowań coraz częściej stają przed sądem. Nie ma tygodnia, by na wokandzie nie pojawiło się nazwisko znanego polityka. Długosza, Jagiełłę, Sobotkę oskarża prokuratura, Kaczyńskiego Wałęsa i Wachowski, Jakubowska i Czarzasty występują przeciw publicyście „Rzeczpospolitej”.
Sala Sądu Okręgowego w Kielcach.