Nie więcej niż 12 godzin dzieliło start samolotu do Brukseli, gdzie udawała się polska delegacja, by negocjować ostateczny kształt traktatu konstytucyjnego, od chwili rozpoczęcia spotkania premiera Marka Belki z publicznością w krakowskim klubie Pod Jaszczurami. Nic więc dziwnego, że premier mówił o szczególnym momencie, w jakim spotkanie się odbywa: najpierw Bruksela i ostateczne decyzje w sprawie traktatu, potem Sejm i głosowanie wotum zaufania dla jego rządu.
Na szczyt brukselski premier jechał z nadzieją, że uda się ustanowić koncepcję blokującej mniejszości, która zmusi UE do dalszych negocjacji w przypadkach, gdy część państw będzie niezadowolona z jakichś decyzji. „To jest najważniejsza sprawa do załatwienia” – mówił premier i jak już wiemy, taki mechanizm udało się wynegocjować. Marek Belka był także optymistą w sprawie uzyskania przez jego rząd wotum zaufania. – Jestem dobrej myśli i w okresie, jaki minął od kwietnia, nic mnie nie zaskoczyło, pracuję i liczę na większość dla konkretnych zamierzeń ustawowych, dla uzgodnionego minimum programowego – powtarzał dodając, że podtrzymuje pogląd, iż wybory powinny odbyć się wiosną 2005 r.
Odnosząc się do sensu powtórnego głosowania wotum zaufania dla jego rządu po złożeniu projektu budżetu powiedział, że taki zabieg wzmacnia spoistość koalicji, która ostatecznie opowie się za rządem. Jeżeli określone partie przyjmą programowe minimum i poprą rząd, to trudno z góry zakładać, że w październiku sytuacja będzie zasadniczo odmienna, zwłaszcza że jego gabinet zamierza wywiązywać się z przyjętych zobowiązań.
Premier zapowiedział także porządkowanie sfery prywatyzacji. Pierwsza duża prywatyzacja to skierowanie na giełdę 30 proc. akcji PKO BP. Ten bank dotychczas dobrze sobie radził, ale musi uzyskać status spółki publicznej i zostać poddany rygorom giełdy, by konkurować z bankami prywatnymi i przestać być przedmiotem gry politycznej.