Archiwum Polityki

Kierunek dobry, droga kręta

Nie mnie oceniać państwo jako instytucję. Wiadomo, że miałem inną koncepcję, ale honoruję demokrację. Ludzie głosują, wybierają, koniec. Jednak nadal uważam, że proponowany przeze mnie system prezydencki byłby bardziej przejrzysty, zrozumiały i szybciej by działał na różnych szczeblach niż system parlamentarno-gabinetowy. Na okres przebudowy to było lepsze rozwiązanie. Moglibyśmy osiągnąć więcej w krótszym czasie. Kierunek, w którym idziemy, jest właściwy, lecz droga zbyt kręta, dużo jest anarchii, bałaganu, na korekty trzeba długo czekać. Naród się kiedyś wreszcie obudzi i stanie bardziej aktywny. Wiedziałem, że 50 lat komunizmu tę aktywność zabiło. Dlatego na początek proponowałem system prezydencki, żeby brak aktywności zastąpić czytelniejszym systemem podejmowania decyzji, sprawowania władzy. Zresztą tu nie chodzi tylko o władzę na górze, ale także o jej przejrzystość na dole. W gminie wszystko jest jasne – wójt jest carem i bogiem. A w województwie? Kto jest ważniejszy – marszałek samorządowy czy wojewoda mianowany przez premiera? Do orderów obaj są pierwsi, a co z odpowiedzialnością? Władza jest rozbita, rozproszona i ludzie się w tym gubią. Spójrzmy jeszcze na konstytucję, jak została spaprana. Grozi nam teraz, że będziemy opłacać trzy komplety ministrów jednocześnie.

Co zostało z mitu Solidarności? Miała 10 mln, a teraz ma milion albo nawet mniej. Dlatego, że mnie nie posłuchano. Zbudowaliśmy Solidarność jako nasz monopol, który pokona monopol komunistyczny. Uważałem, że po dojechaniu do przystanku „Wolność”, kiedy już pokonaliśmy komunizm, zaczyna się drugi etap – pluralizmu demokratycznego. Trzeba monopol rozpuścić, podzielić, a sztandary zwinąć, nazwać się związkiem zawodowym Solidność. Próbowałem to zrobić. Myślałem też, że w trzecim rozdziale nastąpi mądre jednoczenie i że uda mi się odegrać w tym większą rolę.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; s. 74
Reklama