Powróciła moda na Sea Island, letni raj w amerykańskim stanie Georgia, gdzie ostatnio spędzali wakacje aktorzy Leonardo DiCaprio i John Travolta oraz rosyjska gwiazda tenisa – Anna Kurnikowa. Miejsce ma niezwykłą zaletę dla polityków – wielkie bagna oddzielają ją od suchego lądu i żadni manifestanci nie mogą się tam dostać. Zapewne to skłoniło amerykańskich gospodarzy do urządzenia na niej szczytu G-8, który grupuje przywódców głównych krajów Zachodu oraz Japonii i Rosji. Wszyscy oni – w niezwykłej zgodzie – poparli George’a Busha w jego Inicjatywie na rzecz Wielkiego Bliskiego Wschodu, zbudowania pokoju w tym zapalnym regionie, pokoju opartego na reformach politycznych i gospodarczych, porozumieniu między Żydami i Palestyńczykami i rzecz jasna stabilizacji Iraku. Inicjatywa jest dobra – tylko, jak zauważył prezydent Jacques Chirac, „reform nie dekretuje się z zewnątrz”. Ale nikt się specjalnie z Amerykanami nie spierał. Dlaczego? Wyjaśniają to starzy komentatorzy polityki międzynarodowej: szczyt NATO w Stambule pod koniec czerwca będzie już ostatnią ważną imprezą międzynarodową, po niej świat wielkiej polityki uda się na tradycyjne wakacje, aż w Waszyngtonie w listopadzie wybiorą nowego (starego?) prezydenta. Kto się będzie angażował i zobowiązywał, skoro nie wiadomo, z kim przyjdzie rozmawiać po stronie jedynego supermocarstwa?