Archiwum Polityki

„Aktivist” jest trendy

Nie ma końca narzekaniom na słabe opanowanie przez Polaków języków obcych. Z tą zawstydzającą sytuacją postanowił powalczyć miesięcznik „Aktivist” (tytuł zobowiązuje). Każdy, kto więc sięgnie do czerwcowego numeru, liczyć się musi z nieoczekiwanym testem ze znajomości języka angielskiego. Oto bowiem większość tytułów może stanowić poważny problem dla tych, którzy zamiast wkuwać w szkole angielskie słówka, uciekali na wagary. „Tempo of the damned”, „Old Polish Style Tour”, „Prestige music”, „No gravity” – to nieliczne z długiej listy lingwistycznych wyzwań. A kiedy już się wydaje, że redakcja dyskretnie przechodzi na język ojczysty („Afterek w Warszawie”, „Aby nie zazipieć”), następuje kolejne uderzenie angielszczyzny. Teksty artykułów są już jakby polskie, choć czasem też można trafić na nieoczekiwane wyzwania, czytając o „ambientowych brzmieniach”, „graniu liveactów”, „chilloutowych audycjach” czy o „klabersie, który chce zostać DJ-em”. Nawet przy nazwiskach autorów mamy literki „tx”, co nie pozostawia wątpliwości, iż popełnili oni „text”, a nie „tekst”. W związku z powyższym mam dwa wnioski. Andrzeja Leppera zachęcam, by zaprenumerował „Aktivista” swym kandydatom na eurodeputowanych i tym sposobem podciągnął ich z języków obcych, w których podobno szwankują. A kierownictwo „Polityki” namawiam, by poszło z duchem czasu i potrzeb. Na początek, ostrożnie, można by zmienić tytuły stałych rubryk: „Mleczko” na „Little milk”, „Raport Polityki” na „East Side Story”, a „Komentarze” na „Walkie-Talkie”.

Polityka 25.2004 (2457) z dnia 19.06.2004; Kultura; s. 57
Reklama