Ku przestrodze
Dwóch niemieckich myśliwych i ich polski tłumacz sami padli ofiarą dość szczególnego polowania. W środku nocy do domku myśliwskiego, w którym nocowali, wtargnęło trzech bandytów w kominiarkach, którzy sterroryzowali i pobili lokatorów. Mężczyźni stracili broń, pieniądze oraz samochód terenowy. Nie wyjaśniono jeszcze, czy był to zwykły napad rabunkowy, czy też zawoalowane najście obrońców zwierząt.
Zapaśnik w sutannie
Ksiądz Piotr W. z parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Ostrowcu na lekcji religii nie okazał zbyt wiele serca dla jednego z uczniów. Po pedagogicznej interwencji księdza Kamil W. z podejrzeniem uszkodzenia kręgosłupa trafił do szpitala. Jego klasa miała wolną godzinę, na którą dyrektor przydzielił jej zajęcia religii z II klasą. „Nie powiem, żebyśmy byli święci, chłopaki śmiali się, gadali. Ja spokojnie uczyłem się historii” – opowiada w „Fakcie” chłopak. Ksiądz wyrzucił uczniów z sali, ale Kamil został. „Podszedł do mnie i kazał się wynosić. Powiedziałem mu, że przecież to nie ja śmiałem się i gadałem. Wtedy chwycił mnie za gardło dwiema rękami, podniósł do góry i rzucił” – opowiada. Tymczasem Andrzej Szymański, proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego, do której należy krewki ksiądz, uważa, że nie stało się nic złego. „Lepiej, że stało się tak, niż ksiądz miałby mieć kosz na głowie! (...) Nie dziwię się, że puściły mu nerwy. Ksiądz wyjechał, przebywa na zwolnieniu lekarskim” – mówi proboszcz. Rzeczywiście dobrze się stało. Co prawda chłopcu grozi gorset, ksiądz-nauczyciel leczy nerwy, ale za to ksiądz proboszcz ma czyste serce. Tylko co z głową?