Archiwum Polityki

Pralnia pod gwiazdą

Dotychczasowy bilans śledztwa w sprawie zwanej aferą Stella Maris (łac. Gwiazda Morza) to dwudziestu dwóch podejrzanych, którym postawiono zarzuty różnego rodzaju malwersacji finansowych, m.in. prania pieniędzy. Są w tym gronie: były kapelan arcybiskupa, szefowie kilku sztandarowych wybrzeżowych firm, była wiceprezydent Szczecina, były wiceminister i – ostatnio – były baron SLD na Pomorzu. Prokuratorzy twierdzą, że liczba podejrzanych może w przyszłości wzrosnąć o co najmniej kilkanaście osób. Afery tej zapewne by nie było, gdyby Kościół w Polsce nie korzystał z przywilejów podatkowych. Jego działalność biznesowa, na mocy ustawy z 1989 r., jest wolna od podatku dochodowego. Dzięki temu firmy kościelne mogą konkurować niższymi cenami z biznesami świeckimi, które podatek ów obowiązuje. A Stella Maris – wydawnictwo archidiecezji gdańskiej, wyposażone w dużą nowoczesną drukarnię, według organów ścigania wygrywało nie tylko z biznesami legalnymi. Oprócz usług wydawniczych i drukarskich świadczyło na dużą skalę usługi niematerialne typu doradztwo, udział w negocjacjach, pomoc w pozyskiwaniu kontraktów. Zlecenia te trafiały do Stelli za pośrednictwem firm konsultingowych człowieka zaprzyjaźnionego z kurią. Lwia część prac, zdaniem prokuratorów, była czystą fikcją. Wydawnictwo sprzedawało tzw. puste faktury, pozwalające firmom zwiększyć koszty, uszczuplić podatki, wreszcie – co najważniejsze – wyprowadzić spore sumy poza kasę przedsiębiorstwa. Firma świecka, nawet jeśli wystawia lewe rachunki, od wyszczególnionych w nich kwot musi zapłacić VAT. Stella Maris była wolna od tego ciężaru. Przy tym do niedawna nie miała osobowości prawnej, była cząstką działalności gospodarczej archidiecezji.

Polityka 8.2004 (2440) z dnia 21.02.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama