Archiwum Polityki

Gwiazda większa niż ekran

W połowie października prowadziłem w Salonie „Polityki” w Sopocie spotkanie z Tomaszem Lisem. Od chwili, kiedy Lis wziął z moich rąk mikrofon, żeby odpowiadać na pytania, nie zwrócił mi go przez dwie godziny, aż do końca spotkania. Mówił na ogół rzeczy znane, podobnie jak w swojej książce „Co z tą Polską”, ale ludzie słuchali go, jak gdyby opowiadał rewelacje. Mógł im wmówić wszystko. Siedząc bezczynnie przy stoliku moderatora myślałem o tym, jaka jest magia ekranu, jaki jest kult gwiazdy, jaki Lis jest sprawny i że to jednak nie byle kto – wczoraj rozmawiał z Bushem w Białym Domu, przedwczoraj był na polu bitwy w Iraku, a codziennie o tej samej porze jest u nas w domu.

No i co, czy miał pan wrażenie, że uczestniczy w wiecu wyborczym? – zapytał mnie wczoraj Lis. Nie, miałem wrażenie, że była to świetna promocja książki i autora – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Wkrótce jednak ukazał się sondaż „Newsweeka”, z którego wynikało, że tylko Lis może rywalizować z Jolantą Kwaśniewską o fotel prezydenta, sondaż zrealizowany za jego wiedzą, od którego się natychmiast nie odciął, zamiast tego twierdził, że to zaskakujące, że musi przemyśleć, że w wieku 36 lat trudno się zarzekać itd. Stacja TVN natychmiast zwolniła Lisa z obowiązku świadczenia pracy, a wkrótce po tym rozwiązała z nim umowę, pardon, kontrakt o pracę. (Dziennikarz podpisuje umowę, gwiazda negocjuje kontrakt).

Przypadek Lisa, a przedtem Moniki Olejnik, która odeszła z TVN w atmosferze konfliktu o miejsce jej „Kropki nad i” w programie, pozwala na pewną ogólniejszą obserwację.

Polityka 8.2004 (2440) z dnia 21.02.2004; en passaent; s. 98
Reklama