Archiwum Polityki

Nieskuteczne pląsy, niepotrzebne dąsy

Trudno będzie odzyskać w Ameryce to, co straciliśmy w Europie

Teraz, kiedy widać, że ani Amerykanie nie zniosą wiz, ani Bumar nie będzie zaopatrywał irackiej armii za 600 mln dol., a stare samoloty C-130 ma Rumunia i może dostać każdy, kto poprosi, to w ogóle nie wiadomo, po co Aleksander Kwaśniewski składał wizytę w Waszyngtonie. Kompetentne koła dyplomatyczne tłumaczą, że takie odwiedziny poza normalnym kalendarzem to wyróżnienie i objęło ono Tony’ego Blaira oraz Hiszpanię, Polskę i Turcję. Jeśli zaproszono, to oczywiście trzeba było jechać, ale tak jak Blair, bez ministrów, bardziej prywatnie i stosować właśnie metodę Blaira: postaw poprzeczkę nisko, przeskocz i ogłaszaj, że odniosłeś sukces. W sprawie wiz wiadomo było z góry, że Waszyngton nie ustąpi. Nie po to George Bush powołał cały osobny resort Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) z budżetem 30 mld dol., nie po to co chwila ogłaszają alerty pomarańczowe i odwołują loty transatlantyckie, żeby dziś czynić jakieś wyłomy w tej polityce i dla Polski – która jest tylko „sojusznikiem regionalnym” – robić wyjątki od ogólnego prawa. Bush ogłosił, że zalegalizuje pracę na czarno dla 800 tys. „turystów”, Polacy też z tego powinni skorzystać.

Chyba niewłaściwie ustawiono kolejność naszych wniosków wobec Ameryki. Nie wizy są takie ważne, a bezpośrednia pomoc wojskowa i rozwojowa, stypendia, amerykańskie uniwersytety, technologie. Przez godzinę przyglądaliśmy się w redakcji pouczającym liczbom z amerykańskich statystyk Pentagonu i Departamentu Stanu. Jeśli chodzi o wojsko (szkolenie, sprzęt, wymiana), Polsce za ostatnie trzy lata przydzielono, owszem, najwięcej w Europie (48 mln dol.), ale to zaledwie trzy razy więcej niż Słowenii (16 mln), która ma dwa miliony ludności, a poziom życia dwa razy wyższy – i święty spokój.

Polityka 6.2004 (2438) z dnia 07.02.2004; Komentarze; s. 17
Reklama