Przeciwnicy premiera Tony’ego Blaira uznali go już za żywego trupa, raport lorda Huttona nie okazał się jednak gwoździem do jego trumny. W demokracji nie ma cięższego zarzutu przeciwko rządowi, niż że okłamał społeczeństwo, by poprowadzić kraj do wojny. A taki zarzut wysunął przeciwko ekipie Blaira dziennikarz prestiżowego programu radiowego publicznej korporacji BBC, poszukujący raczej gorącego politycznego newsa niż prawdy. Podparł się rzekomymi rewelacjami superspeca od broni biologicznej i chemicznej w Iraku dr. Davida Kelly’ego. Gdy eksperta w połowie lipca ub.r. znaleziono martwego nieopodal jego domu, opinia publiczna zażądała śledztwa w tej sprawie. Zadanie powierzono komisji lorda Huttona. Nikt wtedy nie kwestionował niezależności i kompetencji 72-letniego sędziego.
Kelly wyrósł na bohatera, który odważył się naprowadzić media na trop rządowej mistyfikacji w sprawie irackich broni masowego zniszczenia. Lord Hutton wkroczył na pole minowe. W istocie miał wydać werdykt w kwestiach fundamentalnych: czy rząd rzeczywiście kłamał, czy też BBC naruszyła wysokie standardy profesjonalnej rzetelności, których stała się światowym symbolem? Werdykt Huttona okazał się bardzo pomyślny dla rządu, krytyczny dla Kelly’ego, a miażdżący dla BBC. Przyznajmy, że korporacja zachowała się z klasą: w obliczu ustaleń raportu szefowie BBC podali się do dymisji, a programy BBC wyczerpująco poinformowały o treści raportu. Niestety, na tym sprawa się nie zakończyła. Z odsieczą upokorzonej BBC ruszyła część mediów i politycy opozycji. Także prasa na kontynencie załamała ręce nad raportem Huttona. Skąd ta jednomyślność? Raport jest politycznie całkowicie nie po myśli przeciwników Blaira i polityki, którą on w Europie symbolizuje po 11 września. Na raport oczekiwano w nadziei, że będzie przynajmniej remis – dostanie się BBC, ale i rządowi.