Archiwum Polityki

Kwadratura globu

Pamiętacie państwo naszą międzynarodową ankietę sprzed dwóch tygodni: Kto rządzi światem? Dziś chcielibyśmy zapytać: Czy w ogóle światem da się rządzić?

Na świecie mamy wszystko naraz: wielkie bogactwo i głód, potężne armie i globalny terroryzm z nieuchwytnym ibn Ladenem, miliardową dobroczynność i miliardowe oszustwa, pochwałę wolnego rynku i cyniczną obronę bogatych przed wolnym handlem. Jak rządzić wśród takich sprzeczności?

Słysząc, że wybieram się do Davos, Jerzy, mój sąsiad, emerytowany dziennikarz, ideowy komunista, mówi: – Szczęśliwie już my tego nie dożyjemy, ale popłyną rzeki krwi, przyjdzie kolejna rewolucja. Bo chyba nie było w historii takich rozpiętości bogactwa i nędzy. Rzeczywiście to ironia. Nigdy w historii nie było ogólnoświatowych organizacji państw: Organizacji Narodów Zjednoczonych, Światowego Programu Żywnościowego, Światowej Organizacji Zdrowia, a równocześnie 30 tys. dzieci umierających codziennie wskutek niedożywienia i chorób. I jeszcze: dysproporcje bogactwa między krajami bogatymi i biednymi, które w latach 70. wynosiły 30 do 1, teraz wyrażają się stosunkiem 74 do 1.

Odciski palców

W Davos bogaty przedsiębiorca z Hongkongu wyraża zaniepokojenie relatywnym spadkiem cen nieruchomości na tej bajecznie drogiej wyspie. – Chyba dobrze, że trochę spadają? – pytam nieśmiało. Multimilioner gromi mnie wzrokiem. – Im wyższe ceny domów, tym szybciej się kręci pieniądz, to znana prawda – mówi. Rzeczywiście, kapitał – niczym natrętne muchy do świeżego mięsa – lgnie do obszarów dynamicznego rozwoju, tam gdzie pieniądze już i tak są. I w tym cały problem: obszary zaniedbane, kraje beznadziejnej nędzy nie są w stanie ściągnąć kapitału rozwojowego. Niewidzialna ręka rynku czyni różne cuda, ale tego nie potrafi.

Oto więc mamy kolejny paradoks: wśród elity światowego biznesu przechadza się prof. Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla z ekonomii za 2001 r.

Polityka 6.2004 (2438) z dnia 07.02.2004; Świat; s. 44
Reklama