Nowy faworyt demokratów przeszedł prawdziwą metamorfozę, choć niedawno skazywano go na porażkę. Demokratyczni wyborcy okazują się w końcu pragmatyczni – opuszczają swego dotychczasowego ulubieńca, byłego gubernatora Vermont Howarda Deana, i swoje sympatie przenoszą na Kerry’ego. Ma on podobno dużo większe szanse na pokonanie w listopadzie prezydenta Busha. Czy rzeczywiście?
Ćwierć wieku temu porucznik marynarki wojennej John Kerry dowodził kutrem patrolowym w delcie Mekongu w Wietnamie. Statek wpadł w zasadzkę i wpłynął na minę, której wybuch wyrzucił za burtę jednego z pasażerów, komandosa Jima Rassmana. Kerry, ranny wskutek ostrzału, nie widział wypadnięcia kolegi, ale kiedy zauważył, że go brakuje, po 200 metrach zawrócił i pod ogniem nieprzyjaciela wyłowił Rassmana z wody. Był to tylko jeden z kilku podobnych epizodów w wojennej służbie przyszłego senatora. Za bohaterstwo otrzymał order Srebrnej Gwiazdy i trzy Purpurowe Serca – odznaczenia, z których i żołnierze, i opinia publiczna są dumni. W Iowa Rassman dziękował mu za uratowanie życia.
Kiedy Kerry narażał się w Wietnamie, Howard Dean jeździł na nartach w luksusowych kurortach, a George Bush pełnił służbę w teksaskiej Gwardii Narodowej, gdzie dzięki swym koneksjom umieścił go jego ojciec, aby uchronić syna przed wysłaniem na front. Biografia odznaczonego weterana to największy atut senatora w tegorocznej kampanii wyborczej. Kerry przywołuje go na dowód, że można mu ufać jako wodzowi naczelnemu. Ma to szczególne znaczenie po 11 września, gdy urosła w cenie wiarygodność w sprawach obronności kraju. Senator podtrzymuje swój wizerunek silnego przywódcy i mocnego człowieka, jeżdżąc na motocyklu i grając w hokeja na lodzie.
Poza kartą wietnamską kariera Kerry’ego toczyła się dość utartym szlakiem, typowym dla amerykańskich polityków.