Archiwum Polityki

Mało za niewiele

Projekt nowej ustawy podtrzymuje mit bezpłatnych studiów

Prezydencki zespół ekspertów zakończył pracę nad projektem ustawy o szkolnictwie wyższym. Ostateczna wersja trafia do pałacu 28 stycznia, po czym zostanie skierowana do parlamentu jako inicjatywa prezydenta.

Krytycy zwracają uwagę, że nowy akt nie dotyka sedna, czyli problemu powszechnej odpłatności za studia. Dlaczego nie dotyka, wiemy: nie pozwala na to konstytucyjny zapis o bezpłatności kształcenia. A chodzi o to, żeby za studia płacił każdy, zaś system kredytów, pożyczek, obniżania lub umarzania czesnego otwierał realny dostęp do nauki bez względu na status materialny. O potrzebie stopniowego wprowadzania takich zasad przypomniał nam ostatnio w raporcie Bank Światowy po analizie szkolnictwa akademickiego. W kraju od dawna zgodni są co do tego wszyscy obiektywni analitycy.

Projekt, przygotowany przez zespół prezydencki, proponuje natomiast porządki na rozległym polu, zagospodarowanym dziś przez ponad 300 uczelni. Ustawa z 1990 r. stworzyła możliwość prowadzenia studiów odpłatnych i tworzenia niepaństwowych szkół wyższych, ale nie zaprojektowała mechanizmów kontrolnych ani represyjnych wobec byle jakich szkół.

Oddając należny szacunek talentom negocjacyjnym zespołu kierowanego przez prof. Jerzego Woźnickiego trudno nie zauważyć, że środki, jakie autorzy projektu ustawy chcą zastosować przeciw patologiom życia akademickiego, są bardzo łagodne. Na przykład sprawę akademickich chałtur, nazywanych elegancko wieloetatowością, projekt rozwiązuje z życzliwością wobec chałturników. Kto chce pracować poza macierzystą uczelnią, ten powinien trzy miesiące wcześniej powiadomić o tym rektora. Rzeczą pracodawcy jest zbadanie, czy X. nie zaniedba podstawowych obowiązków lub nie będzie szkodził macierzystej uczelni (np. zakładając konkurencyjną szkołę po drugiej stronie ulicy).

Polityka 5.2004 (2437) z dnia 31.01.2004; Komentarze; s. 17
Reklama