„Shreka 2” zobaczyło w ciągu minionego weekendu aż 615 270 Polaków (a po kilku dniach – milion). Komputerowa animacja pobiła więc krajowy rekord otwarcia, należący dotychczas do oscarowej ekranizacji trzeciej części trylogii „Władca pierścieni”. Producenci zapowiadają już, że zapewne będzie „Shrek 3”, a może i „Shrek 4”. Dopóki się widzowie nie znudzą, a wpływy z kasy będą odpowiednio duże.
Czołówka otwarć po 1989 r. w Polsce przedstawia się następująco:
Filmy zagraniczne
1. Shrek – 615 270 widzów
2. Władca Pierścieni: Powrót Króla – 592 741
3. Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia – 518 901
4. Władca Pierścieni: Dwie wieże – 464 944
5. Matrix Reaktywacja – 447 550
Filmy polskie
1. Pan Tadeusz – 424 895
2. Ogniem i mieczem – 335 613
3. W pustyni i w puszczy – 321 868
4. Quo vadis – 305 825
5. Zemsta – 166 029
Przyczyny rosnącej popularności zielonego ogra tłumaczy profesor antropologii kultury Roch Sulima: – Kultura masowa ma naturę falową. Trzeba zabrać się z falą, która niesie, i czekać na następny przypływ. Po kolejnej fali potteromanii mamy drugą falę Shreka. Wieść gminna, już wakacyjna, doniosła o znakomitym zeswojszczeniu Shreka, o wypowiadających filmowe kwestie naszych idolach (Zamachowski, Stuhr, Malajkat). A wreszcie, aluzje i napomknienia do naszej rzeczywistości. W „Shreku” znajdziemy przewrotne odwołania do – mieszczącego się już chyba na jednym dysku – kanonu współczesnej popkultury, która wchłonęła mity, baśnie i archetypy ludzkości, jak również filozoficzne przepisy na szczęście.