Archiwum Polityki

Na wpół żywo

Chwilę grozy przeżyli pracownicy TVP w Warszawie. Do siedziby przy ul. Woronicza wtargnął uzbrojony mężczyzna. Sterroryzował strażnika i zażądał wprowadzenia do telewizyjnego studia. Tam zamknął się w reżyserce zapraszając pod bronią jeszcze kilka osób i zażądał wpuszczenia na wizję. Po pewnym czasie zwolnił zamknięte osoby, a w studiu zostawił sobie do towarzystwa tylko strażnika. Potem pojawili się negocjatorzy, terrorysta zmiękł i wypuścił ofiarę oddając się w ręce policjantów.

TVP nie skorzystała z niebywałej okazji przeprowadzenia reality-show, nie przerwała programu, nie założyła sztywnego łącza kryzysowego. Wszystko odbyło się w ciszy i zaciemnieniu – tak jak być powinno w szacownym urzędzie, który przecież nie może zachowywać się jak każda zwykła stacja komercyjna na świecie. Dodatkowo wydarzenie można zinterpretować politycznie: to wyraźny sygnał dla wszystkich krytyków stacji, zwłaszcza tych, którzy zarzucali TVP dworskość czy uległość. Oto TVP powiedziała: będziemy pokazywać tylko to, co chcemy i żadne naciski (nawet z bronią) nie zmuszą nas do odstąpienia od tej misji.

ARP

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Fusy plusy i minusy; s. 102
Reklama