Rolnicy blokują drogi, policja organizuje objazdy, tiry stoją, dzieci z nartami przechodzą pieszo granicę. Mamy czas demagogów: Lepper krzyczy, Kalinowski z PSL go popiera, SLD się solidaryzuje. Główny organizator rolniczych protestów Andrzej Lepper zapowiada blokady torów kolejowych i najazd chłopów na Warszawę z dwumetrowymi pałami, jeśli rząd z nim się nie dogada.
Lepper pytany, czy dąży do obalenia rządu, mówi spokojnie: - Oczywiście. I słusznie, że mówi, bo i tak każdy o tym wie. Porusza mnie Lepper, bo jest to postać wyrazista - nie udaje innego, niż jest. Wystarczy posłuchać go uważnie przez pięć minut, by zorientować się, jakim jest człowiekiem i czego można się po nim spodziewać. Absolutnie wszystkiego.
Bieda w nagrodę za łamanie prawa
Każda grupa zawodowa ma prawo do protestów. To wartość niezbywalna w demokracji. Rolnicy mają więc rację, że protestują w obronie swoich interesów. Łamią przy tym prawo, ale łamali je i przedtem i nic złego ich za to nie spotkało. Mieliśmy już blokady przejść granicznych i dróg, okupacje budynków, wysypywanie zboża na tory kolejowe. Na czele tamtych protestów stali ci sami działacze co dziś. Nie tylko Andrzej Lepper. Władysław Serafin, obecny wiceszef kółek rolniczych, który wezwał chłopów do zablokowania wszystkich dróg w kraju, za rządów premiera Mazowieckiego jako poseł SLD brał czynny udział w okupacji budynku Ministerstwa Rolnictwa. Wynoszony przez policjantów z budynku krzyczał dramatycznie: "Posła biją!"
Za swoje niezgodne z prawem działania rolnicy dostali od kolejnych rządów ceny minimalne, opłaty wyrównawcze, dopłaty do paliwa rolniczego, interwencyjny skup mięsa. W rezultacie tych chaotycznych i wymuszanych przywilejów rolnicze dochody nie przekraczają dziś 40 proc. tego, co otrzymuje przeciętny mieszkaniec miasta.