Gdyby jakiś wróg zewnętrzny chciał osłabić polskie rolnictwo, nie wymyśliłby lepszego patentu. Podzieliłby duże nowoczesne gospodarstwa na małe działki dla drobnych rolników. I to się właśnie dzieje.
Jaja drożeją. Właściciele kurzych ferm twierdzą, że problemy znikną, gdy hodowla na wolnym wybiegu zostanie zakazana, a kury wrócą do klatek.
Jak dobrać się do ogromnych publicznych pieniędzy, których nie trzeba odprowadzać do budżetu państwa? Wystarczy założyć państwowe firmy, które je „przejedzą” na nieracjonalne inwestycje i wysokie pensje. Według tej zasady działał Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.
Od bakteryjnych toksyn po uciszanie genów i wypuszczanie „trujących samców”. Naukowcy pracują nad coraz bardziej precyzyjnymi metodami walki ze szkodnikami i owadami przenoszącymi choroby.
Kwestionowanie wyroku przez ministra narusza ustrojowe zasady niezawisłości sądów – mówi Maja Kubit z Otwartych Klatek. – To niebezpieczny precedens.
To pierwszy taki wyrok w Polsce: rolnik ma zapłacić ok. 120 tys. zł za uciążliwość zapachową z chlewni. Połowa to zadośćuczynienie dla sąsiadów, reszta odsetki i koszty sądowe.
Wiosenną falę protestów rolników przerwały żniwa. Te już się kończą. Chociaż ceny skupu są jeszcze niższe niż w zeszłym roku, sprzeciwu jakoś nie słychać. Czyżby postulaty zostały spełnione? I jak?
Ceny jajek pójdą w górę. Prawica obwinia za to Komisję Europejską, właściciele ferm – konsumentów, którzy nie chcą kupować jajek pochodzących z hodowli klatkowej. Jak jest naprawdę?
Prawo, które miało chronić polską ziemię przed obcymi, okazało się furtką umożliwiającą nacjonalizację prywatnych polskich przedsiębiorstw. Ich właściciele dowiadują się o tym zbyt późno, żeby można się było bronić.
Nie wszyscy sadownicy zmartwili się, że z powodu ostrych i długich wiosennych przymrozków owoców będzie w tym roku mniej. Gorsze zbiory to dla nich szansa na wyższe ceny. Plus dopłaty.