Ursula von der Leyen już jesienią 2024 r. sfinalizowała ciągnące się ćwierć wieku negocjacje umowy o partnerstwie UE z Mercosurem (Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj), ale cała KE dopiero dziś formalnie zgodziła się na tekst dokumentu oraz zwróciła się o jego zatwierdzenie do Rady UE oraz europosłów.
Z tego dokumentu wydzielono jego handlową, czyli główną część przeznaczoną do „wdrożenia przejściowego”, co jest często używanym przy umowach handlowych trikiem – pozwala na wprowadzenie liberalizacji handlu bez czekania na pełną ratyfikację przez wszystkie państwa Unii. Do wdrożenia przejściowego wystarczą głosy 15 z 27 krajów UE obejmujących 65 proc. ludności Unii oraz zgoda Parlamentu Europejskiego.
Bruksela chciałaby finalnej decyzji w sprawie Mercosuru jeszcze przed końcem tego roku.
Strach rolników
„W dzisiejszym złożonym kontekście geopolitycznym Europa bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje sojuszy z zaufanymi partnerami. Umowy te zapewniają stabilność w świecie naznaczonym niepewnością. Ta umowa wzmacnia nasze partnerstwo strategiczne i współpracę polityczną, pogłębiając nasze długotrwałe więzi z krajami Ameryki Łacińskiej” – przekonywała dziś szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas.
Strach rolników przed konkurencją tańszej latynoskiej wołowiny, drobiu czy cukru to główne źródło niechęci Francji, Włoch, Polski, Austrii wobec umowy. Mimo że – jak podkreślają je zwolennicy – przykładowo nisko oclony kontyngent wołowiny z Mercosuru ma być równy zaledwie 1,5 proc. produkcji unijnej. „Walczymy o mniejszość blokującą w Radzie UE” – zapowiedział dziś szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Komisja uważa obawy rolników za grubo przesadzone lub nawet nieuzasadnione, przypominając niepokój branży rolno-spożywczej przed umową handlowo-inwestycyjną UE z Kanadą (CETA) z 2016 r.