Archiwum Polityki

Na obraz i podobieństwo

Niedawno sprowadzono z Search Institute w Minneapolis konsultanta do pewnej szkoły w Warszawie. Miał pomóc w sprawie najbardziej zagrażających dzieciom problemów. Jakież było zaskoczenie, że pracował głównie z rodzicami i nauczycielami pomagając im zbliżyć się ze sobą, stworzyć podwaliny wspólnoty. Cokolwiek bowiem robią dzieci - przekonywał konsultant - stanowi pochodną zachowań ich rodziców, wychowawców, nauczycieli, sąsiadów, czyli nas dorosłych.

Dlaczego niektóre dzieci dorastają spokojnie i w zgodzie ze światem, a inne wpadają w groźne pułapki? Czemu jedne szukają mocnych wrażeń, niekiedy na granicy kryminalnego lub życiowego ryzyka, a drugie lubią robić dobre rzeczy dla siebie i innych? Skąd niektórzy czerpią siłę do pokonania trudności, podczas gdy te same trudności innych łamią i deprawują?

Czynników, które wpływają na wybory dokonywane przez nasze dzieci, jest wiele: predyspozycje genetyczne, warunki materialne, przebyte urazy fizyczne i psychiczne, otaczający ludzie, wreszcie zdarzenia przypadkowe. Nie sposób tego wszystkiego ująć w żadne ścisłe prawidła czy równania. Obserwacje wskazują, iż pełno jest wokół nas paradoksów.

Z rozlicznych przykładów nie sposób wywnioskować, co, kto i jak przyczynia się do tego, jaką drogą młody człowiek zaczyna podążać. Pytania te jednak nas niepokoją tym bardziej, im więcej problemów obserwujemy wśród coraz młodszych dzieci. Słusznie uznajemy za ogromne zagrożenie, że alkohol piją 11-12-latkowie, papierosy palą uczniowie szkół podstawowych, że nastolatkowie masowo próbują marihuanę, amfetaminę, heroinę i inne narkotyki.

Przynajmniej intuicyjnie wyczuwamy, że poszukiwanie haju, odlotu czy sztucznej nirwany musi źle wpływać na rozwój człowieka, ponieważ zastępuje rozwiązywanie problemów chwilową ucieczką od nich. Wymyśliliśmy więc profilaktykę. W dużej mierze polega ona na chodzeniu po szkołach z broszurkami i ostrzeganiu dzieci przed skutkami palenia papierosów, popijania piwka, eksperymentowania z dającymi ulgę lub euforię środkami. Profilaktycy z psychologicznym zacięciem mówią jeszcze o uczuciach - to znaczy, żeby uczniowie mówili, co czują - zamiast pić i ćpać. I co? I nic. Dzieci się po prostu tak bardzo nie boją i nie wierzą w ostrzeżenia. I czują często taką nudę albo taki lęk, albo taką samotność, że najbardziej chcą po prostu przestać czuć, a nie o tym opowiadać.

Polityka 8.1999 (2181) z dnia 20.02.1999; Społeczeństwo; s. 84
Reklama