Archiwum Polityki

Kto na kogo

Wrócił do mnie rosyjski żarcik. Sprzed trzydziestu dwóch lat. Żule skopali przechodnia. Teraz wyjaśniają w milicyjnej dyżurce:

- Nastawiliśmy radio. Pijemy, zakąszamy. Mówią: syjoniści są już na Synaju. Pijemy, zakąszamy. W radiu mówią - syjoniści przeszli spacerkiem przez pustynię, maszerują na Kair. Tak nas to wkurzyło, że wychynęliśmy na ulicę. Patrzymy: cholera, doszli już do Moskwy!

Od wojny sześciodniowej niedaleko do marca. Co pozostało ze swojskiej mieszaniny zgrozy i błota? Czarno-biały film, oglądany oczyma młodości. Piosenki, obiegowe dowcipy. Tak oczywiste, że nie wymagające komentarzy, przypisów, wyjaśnień.

- Pośle pan syna na uniwersytet, panie Kowalski?

- A po co. Sam go będę lał.

Strwożony dialog. Szeptanina usta-ucho na ławce w Ogrodzie Botanicznym. Z drzewa zeskakuje podejrzanie ruda wiewiórka.

- Nie wiem, o czym panowie rozmawiają, ale wyjechać trzeba.

Nie, nie mam zamiaru zanudzać państwa rocznicowymi wspominkami. Przypomniał mi się tamten marzec, bo właśnie ukazał się, opracowany przez Marcina Zarembę - aneks źródłowy - "Dzień po dniu w raportach SB oraz Wydziału Organizacyjnego KC PZPR". Bardzo to zajmująca lektura. Na czasie: znowu mamy zaufać ubeckim raportom. Traktując je jako źródełko prawdy. O ludziach, ich postawach, zachowaniach, wypowiedziach. Zanim lustrator Nizieński wystąpi w roli proroka; proroka przepowiadającego przeszłość - warto pomyśleć, ile warta jest ta wiedza. Raporty z 68 roku gryzmolili przecież ci sami pracownicy "fabryki" z Rakowieckiej i Pałacu Mostowskich. Wykazując się fantazją i pomysłowością, o jakiej marzyć mogą powieściopisarczycy.

"Ukrywający się od kilku dni w domu akademickim przy ul. Kickiego Józef Dajczgewand - jeden z organizatorów nielegalnego wiecu na UW" - miał przy sobie - "łańcuch długości 40 cm o grubych ogniwach.

Polityka 9.1999 (2182) z dnia 27.02.1999; Groński; s. 85
Reklama