O roli państwowego sektora w gospodarce - działacze AWS myślą podobnie jak SLD i PSL: państwowe przedsiębiorstwa i banki powinny jak najdłużej służyć "naszym ludziom". W poprzedniej koalicji podział ról był jasny - firmy powiązane z rolnictwem (np. Polmosy, cukrownie, zakłady zbożowe itp.) miały być pod kontrolą PSL. Przemysł ciężki i finanse starało się obsadzać SLD. W obecnej koalicji AWS-UW bitwa o wpływy jest bardziej skomplikowana, bo układ wewnętrzny jest mniej przejrzysty. Rolę PSL wziął na siebie SKL, pozostałe odłamy AWS próbują wchodzić w buty SLD. Tylko Unia Wolności jest jak zwykle w rozdarciu - z jednej strony liderzy UW nawołują do szybkiej prywatyzacji zakładów państwowych, z drugiej - wielu działaczy Unii żałuje, że miejsca w spółkach państwowych, zamiast nich, zajmują protegowani AWS. Walka o polityczny rozbiór sektora państwowego w gospodarce toczy się od lat, bez względu na to, jaka ekipa rządowa znajduje się akurat przy władzy.
Sekretarz generalny ONZ apeluje o kapitalizm z ludzką twarzą. Jedenastu premierów lewicowych rządów europejskich spotyka się w Wiedniu, żeby radzić, jak zwiększyć liczbę miejsc pracy. To samo w znacznie ostrzejszym tonie postuluje Międzynarodowa Federacja Związków Zawodowych. Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos nikt nie zaniedbał zaznaczyć, że i jemu na tym zależy. Od całej tej gadaniny nie przybyło ani jednego miejsca - chyba żeby policzyć sekretarzy komitetów, które przygotują materiały na kolejną konferencję.
Turcja triumfuje. Grecja upokorzona. Izrael zaniepokojony. Ameryka zadowolona. Kenia zmieszana. Kurdowie wściekli. Ale rezultat aresztowania (porwania) w Kenii przez tureckich komandosów Abdullaha Ocalana, przywódcy terrorystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), wcale nie jest taki jasny.
W ubiegłą środę, wczesnym rankiem, rumuńska żandarmeria zatrzymała i krwawo spacyfikowała piąty (od 1990 r.) marsz górników na Bukareszt prowadzony przez Mirona Cozmę. "Węglowego Napoleona", jak nazywają w Dolinie Jiu związkowego przywódcę, aresztowano. Wszystkie poprzednie wyprawy były zwycięskie - górnicy zdobywali, co chcieli. Po ostatnim, styczniowym marszu, zakończonym upokorzeniem rządu i premiera Radu Vasile, wydawało się, że teraz wystarczy już tylko tupnąć nogą, aby rozpędzić tę władzę.
"Nie chcemy rozmów, chcemy negocjacji" - zażądał Komitet Obrony Reformy Ochrony Zdrowia i w miniony piątek, o siódmej rano, rozpoczął w szpitalach i przychodniach strajk generalny. Negocjacje podjęto kilka godzin później. Związkowcy, pielęgniarki i lekarze usiedli naprzeciw przedstawicieli rządu - byłych związkowców, pielęgniarek i lekarzy. W takim gronie jednak wyraźnie trudno dojść do porozumienia.
Od 1 marca dwustutysięczna armia akwizytorów ruszy w miasto, aby każdego pracującego, który nie skończył jeszcze pięćdziesiątki, agitować do przystąpienia do powszechnych towarzystw emerytalnych. Każdy klient wart jest dla nich co najmniej 100 zł prowizji, zrobią więc wszystko, aby podpisać umowę. Nie wszystko im jednak robić wolno.
Obchodzimy właśnie pierwszą rocznicę nawoływań do rekonstrukcji gabinetu premiera Buzka. Dziś, po serii rolniczych protestów, wobec zbuntowanej służby zdrowia i nacierającej opozycji, najniższych od 10 lat notowań rządu RP, rekonstrukcja wydaje się jedną z niewielu szans ucieczki do przodu, odzyskania przez koalicję i premiera politycznej inicjatywy.
Strajk służby zdrowia uświadamia powagę zagrożeń nie tylko dla życia pacjentów, lecz także dla funkcjonowania państwa. Z kolejnych branżowych protestów wyłaniają się problemy prawne, dla których nie widać skutecznego, praktycznego rozwiązania. Protestujący dochodzą swego - jak jednak i do kogo mają adresować swe roszczenia ludzie poszkodowani przez protesty? Cóż nam po konstytucyjnych gwarancjach naszych praw, skoro okazują się one martwą literą?
Półtora roku temu twarz piętnastoletniego kibica, powtarzającego na polecenie policjantów: "Policja jest the best", a potem z wyraźnym zażenowaniem: "Marszczę freda co dzień rano", oglądała w telewizji cała Polska. W Sądzie Okręgowym w Gdańsku za zamkniętymi drzwiami toczy się proces o naruszenie dóbr osobistych i 700 tys. zł zadośćuczynienia.
Dostatecznie dużo jest czytelnych faktów potwierdzających, że u progu lat osiemdziesiątych Polska stała w obliczu groźby radzieckiej interwencji zbrojnej. Nigdy nie była ona tak realna i tak bezpośrednia jak w grudniu 1980 r.
54 lata po wojnie koncerny niemieckie chcą definitywnego zamknięcia przeszłości. Z inicjatywy kanclerza Gerharda Schrödera dwanaście czołowych firm Niemiec postanowiło utworzyć fundusz, z którego wypłacane mają być finansowe zadośćuczynienia za przymusową pracę w okresie III Rzeszy.
Przez prawie 13 miesięcy widzieliśmy wszystko to, co w amerykańskiej demokracji najgorsze i najlepsze. Rządy prawa, które potrafią zatrząść fundamentem politycznej władzy, by - jeśli trzeba - postawić przed wymiarem sprawiedliwości pierwszą osobę w państwie. I, z drugiej strony, prawo pełniące rolę pałki, która demoluje prywatność tej osoby i wszystkich, którzy z nią współpracują.
Rozprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości Republiki to już drugi proces w sprawie skandalu krwi skażonej wirusem HIV, a wykorzystywanej w transfuzjach. Pierwszy zakończył się w 1993 r. wyrokami skazującymi (najsurowszy: 4 lata więzienia). Teraz, po sześcioletnich przygotowaniach proceduralnych, podjęto próbę pociągnięcia do odpowiedzialności karnej również premiera rządu i ówczesnych ministrów, rodem z lewicy. Oprócz oskarżonych wystąpili ostatnio ich współpracownicy, ale lista świadków jest długa i nie należy się spodziewać szybkich wyroków.
Izraelczycy lubią emigrację, ale nie lubią emigrantów - twierdzi Arkadi Duchin, solista zespołu Chawerim szel Natasza (Koledzy Nataszy) - idol telawiwskich nastolatków, który przyjechał w latach 80. ze Związku Radzieckiego. Jego piosenki śpiewane z wyraźnie rosyjskim akcentem zajmują czołowe miejsca na radiowych listach przebojów i są szlagierami w klubach młodzieżowych w Tel Awiwie, hajfskich dyskotekach nad Zatoką i bazach wojskowych na Wzgórzach Golan.
W latach 80. serca polskich telewidzów podbił brazylijski serial „Niewolnica Isaura”. Teraz serialowym hitem okazuje się meksykańska „Esmeralda”. Historia zdaje się powtarzać.
Ta przeszłość jest żywa i ważna, choć nie zapisana, bo to jest świat, który zaludniają nasi przodkowie, a człowiek, społeczność żyjąca składa się w części ze społeczności żyjącej i w drugiej części z tej społeczności, która odeszła, ale w jakiś inny sposób żyje, jest. Człowiek jak gdyby nigdy nie umiera do końca, zmienia się tylko jego forma istnienia w społeczności. Z istnienia fizycznego w duchowy, jako przodek, osoba, która była i dalej jest, bo ci przodkowie kierują naszym życiem, są niesłychanie ważni, nie są kimś martwym, kogo się opłakało i zniknął z naszej świadomości.
Ktoś dał jego wiersze Zbigniewowi Herbertowi. Otrzymał list, poeta pisał: "Jestem zafascynowany". Tak się zaczęła znajomość, przyjaźń. Miłosz w "Innym abecadle" omówił tom "Biedronka na śniegu", dostrzegając w Szuberze najzdolniejszego ucznia. Zbigniew Mentzel nominując Janusza Szubera do nagrody Paszport "Polityki" napisał: "Ten na pozór jeszcze jeden ťprowincjonalnyŤ twórca, ťostatni poeta GalicjiŤ, samotnik z Sanoka, piszący latami do szuflady, to Europejczyk z krwi i kości".
Wśród zawału jubileuszów i rocznic, jakie w tym roku grożą naszej trądem (la lepre) zagrożonej ojczyźnie, przypomniała sobie prasa w ostatniej chwili, że przed 150 laty umierał nie tylko Chopin, ale także Słowacki. Może dlatego w cyklu uroczystości bokiem niejako przeszedł festiwal czterech koncertów poświęcony pamięci zmarłej przed 30 laty w Warszawie kompozytorce Grażynie Bacewicz.
Trwa prawdziwy festiwal sztuki niemieckiej. Podczas gdy w Krakowie oszałamia rozmachem kolekcja Würth, na drugim końcu Polski, w gdańskim Muzeum Narodowym, zmusza do skupienia inna, sprowadzona zza Odry ekspozycja - wspaniałego rzeźbiarza ekspresjonisty Ernsta Barlacha. Obie ekspozycje wiele dzieli, ale jedno łączy: możliwość obcowania z najwyższych lotów XX-wieczną sztuką.
Szefowie wielkich koncernów motoryzacyjnych przy każdej okazji podkreślają, jak wielkie znaczenie ma dla nich polski rynek. Pół miliona aut sprzedanych w ubiegłym roku i perspektywa jeszcze większych interesów w przyszłości pobudzają wyobraźnię. Mimo to dla samochodowych potęg Polska pozostaje rynkiem drugiej kategorii, więc trudno się dziwić, że sprzedaje się tu towar "drugiej świeżości".
W Sejmie są trzy projekty ustaw zmieniających spółdzielcze przepisy mieszkaniowe. Przyjęcie propozycji, które mają największe poparcie polityczne (pomysły AWS), byłoby jednak ryzykownym eksperymentem, kosztującym w dodatku budżet państwa ponad 2 mld złotych.
Z zatrzęsienia coraz to nowych pomysłów na - podobno - szybkie, bezpieczne i efektywne pomnażanie kapitału, wybraliśmy dzisiaj wielce oryginalną i zarazem zagadkową ofertę "Wysoce Dochodowe Zabezpieczone Bankowo Programy Lokat Kapitałowych".
Terapia genowa zaczęła wreszcie odnosić sukcesy. Wstrzyknięcie kopii genu do serc zawałowców i do niedokrwionych, obumierających kończyn spowodowało wytworzenie nowych naczyń krwionośnych i uzdrowienie. Metoda ta zrewolucjonizuje leczenie chorób naczyniowych i sprawi, że niedługo by-passy i amputacje kończyn przejdą do historii.
W kilka dni po uzyskaniu prezydenckiej zgody na reformę ustroju szkolnego minister edukacji podpisał jedenaście rozporządzeń wykonawczych do ustawy i obiecał drugie tyle za miesiąc. Urzędnicy MEN nie tają, że chcą być prymusami wśród reformatorów: nie powtarzać cudzych błędów, zaś własne wtopić w pejzaż powszechnego bałaganu, jaki zapanował od początku roku. Ale chyba to się nie uda.
Konstytucja dała Radzie Ministrów dwa lata na przedstawienie Sejmowi projektów ustaw "niezbędnych do jej stosowania". Wśród konstytucyjnych postanowień jest i takie kategoryczne polecenie: "Ustawa określa kompetencje i sposób powoływania rzecznika praw dziecka". A więc decyzja, podoba nam się to czy nie, już zapadła.
W minionym tygodniu złotówka słaba była jak zimowa mucha. Notowania krajowej waluty wobec dolara spadły do jeszcze niższego poziomu niż podczas rosyjskiego kryzysu z sierpnia 1998 r. O ile jednak po kilku tygodniach zawieruchy złoty odrobił wówczas straty, to teraz odzyskanie blasku i świetności nie jest już wcale takie pewne.
Tybetańczycy są uparci i cierpliwi. Uparcie nie chcą dać się podbić Chińczykom. Ale nie tylko ta cecha powoduje, że cieszą się sympatią Polaków. Tybetańczycy są też skromni, refleksyjni, pokojowo nastawieni do świata i innych ludzi. Ich przywódcy - lamowie, a zwłaszcza dalajlama - walczą o niepodległość swego narodu bez rozlewu krwi. Trudno by było zresztą niewielkiej liczbie Tybetańczyków przeciwstawić się zbrojnie najliczniejszej nacji świata - Chińczykom.
Stadion Old Trafford. Jak zwykle zapełniony do ostatniego miejsca. Nagle porządkowy zauważa jeden wolny fotelik. Podchodzi do siedzącego obok staruszka i pyta:
Właściwie od momentu powstania mechaniki kwantowej i ogólnej teorii względności zdawano sobie sprawę, że te dwie fundamentalne teorie fizyczne trzeba w jakiś sposób połączyć. Ogólna teoria względności opisuje nie tylko grawitację, ale również czas i przestrzeń. Kwantowa teoria grawitacji powinna połączyć relatywistyczne koncepcje czasu i przestrzeni z mechaniką kwantową, która rządzi zjawiskami w mikroświecie. Gdy to się powiedzie, odkryjemy jednolitą teorię fizyczną stosowalną do wszystkich zjawisk, od cząstek elementarnych do całego wszechświata.
Można powiedzieć, że człowiek uzależnił się od świni.