Optimum polega na tym, że detale, które stanowią o inplementacji reformy przygotowaliśmy z wyprzedzeniem, niejako antycypując ich wprowadzanie - zapewniał minister Mirosław Handke podczas konferencji prasowej. Istotnie, od wizji pora przejść do realiów i uważnie posłuchać społecznych partnerów, czyli samorządów, które będą realizować reformatorskie pomysły i za nie płacić.
Co na przykład mają do powiedzenia o szansach na zaprezentowany w styczniu z wielką pompą Narodowy Program Rozwoju Wsi Polskiej - Edukacja, autorstwa dwóch resortów: edukacji i rolnictwa. Zapowiedziano tam nadanie szkołom wiejskim statusu "wielofunkcyjnych centrów rozwoju lokalnego", powołanie Edukacyjnego Funduszu Wspierania Młodzieży Wiejskiej, stworzenie w każdej gminie szkolnych pracowni komputerowych z dostępem do sieci Internetu. Nauczycielom takich przedmiotów jak języki obce, informatyka, finanse, itp., którzy zdecydują się pracować na wsi, obiecano dodatki do pensji i dopłaty do mieszkań. Wiejskie gimnazja, czyli obowiązkowe trzyletnie szkoły ponadpodstawowe, potraktowano jako zaczątek sieci pełnego szkolnictwa średniego na wsi (gimnazjum plus liceum), które ma doprowadzić do matury 80 proc. dzieci.
W sprawie tworzenia sieci gimnazjów postawa ministra jeszcze niedawno była nieprzejednana: gdy w gminie jest sześć podstawówek, to dwie należy zlikwidować i stworzyć jedno gimnazjum. Ma to być szkoła z wykwalifikowaną kadrą, umieszczona we własnym, odrębnym budynku, z odpowiednią liczbą pomieszczeń i salą gimnastyczną, dobrze wyposażona w pomoce dydaktyczne.
Na co wiele gmin odpowiedziało: pięknie, ale nie mamy armat! Najpierw musimy przygotować kadrę, obiekty i finanse, bo to na nas, jako odpowiedzialnych za wdrożenie reformy, spadnie też odpowiedzialność za jej falstart. Teraz mamy elementarne kłopoty z prowadzeniem szkół, wynikające z niedoszacowania subwencji na cele oświatowe.