Archiwum Polityki

Krew, dar śmierci

Rozprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości Republiki to już drugi proces w sprawie skandalu krwi skażonej wirusem HIV, a wykorzystywanej w transfuzjach. Pierwszy zakończył się w 1993 r. wyrokami skazującymi (najsurowszy: 4 lata więzienia). Teraz, po sześcioletnich przygotowaniach proceduralnych, podjęto próbę pociągnięcia do odpowiedzialności karnej również premiera rządu i ówczesnych ministrów, rodem z lewicy. Oprócz oskarżonych wystąpili ostatnio ich współpracownicy, ale lista świadków jest długa i nie należy się spodziewać szybkich wyroków.

Ekspremier Laurent Fabius, Georgina Dufoix i Edmond Hervé, byli szefowie resortów spraw socjalnych oraz zdrowia, nie ponieśli w najmniejszym stopniu odpowiedzialności politycznej za swe niedopatrzenia, błędy względnie ignorancję, co pozostaje zresztą w pełnej zgodzie ze zwyczajami francuskiego życia publicznego. W szczególności po wybuchu skandalu żadna z trzech sądzonych dzisiaj osób nie podała się do dymisji. Dlaczego - wyjaśniła najbardziej lakonicznie pani Dufoix, oświadczając publicznie: - Jestem odpowiedzialna, ale nie jestem winna. Ta formuła responsable mais pas coupable zajęła już poczesne miejsce w słowniku współczesnych kuriozów politycznych Francji.

W wyniku transfuzji krwi, zarażonej wirusem HIV, w pierwszej połowie lat 80. zachorowało we Francji na AIDS ok. 4,5 tys. osób. Niemal 40 proc. spośród nich już nie żyje. Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci lub utraty zdrowia, postawiony Fabiusowi, Dufoix i Hervé, nie dotyczy tych wszystkich ofiar. Obejmuje przypadki zarażeń z kilku miesięcy 1985 r. Było ich wówczas ponad 270, ale i z tej liczby ze względów techniczno-proceduralnych "zachowano" w akcie oskarżenia jedynie 7. Podsądnym, poza wysokimi karami pieniężnymi, grozi utrata wolności na okres do lat trzech. Jeżeli Trybunał doszuka się w ich postępowaniu okoliczności obciążających, wyroki mogą być surowsze: 5 lat więzienia. Oskarżeni - responsables mais pas coupables - nie poczuwają się do winy.

Ich winę, o ile zostanie udowodniona, należy rozpatrywać w trzech aspektach. Po pierwsze, do połowy lat 80. nie selekcjonowano należycie francuskich krwiodawców, pobierając "dar życia" od nieprzebadanych osób w ulicznych, ruchomych ambulatoriach, a nawet w więzieniach. Jak się okaże później, próbki pochodzące od więźniów były skażone wirusem HIV niemal w połowie.

Polityka 9.1999 (2182) z dnia 27.02.1999; Świat; s. 38
Reklama