Sekretarz generalny ONZ apeluje o kapitalizm z ludzką twarzą. Jedenastu premierów lewicowych rządów europejskich spotyka się w Wiedniu, żeby radzić, jak zwiększyć liczbę miejsc pracy. To samo w znacznie ostrzejszym tonie postuluje Międzynarodowa Federacja Związków Zawodowych. Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos nikt nie zaniedbał zaznaczyć, że i jemu na tym zależy. Od całej tej gadaniny nie przybyło ani jednego miejsca - chyba żeby policzyć sekretarzy komitetów, które przygotują materiały na kolejną konferencję.
Wyborcy zachodnioeuropejscy zwrócili się na lewo (podczas gdy u nas, w Europie Środkowej, tylko Czesi wybrali socjaldemokratów) i nie ma co ironizować: wiedzieli, co robią. Ludzie czują się zagubieni, zapędzeni, a przede wszystkim niepewni o pracę i wolą (gdyby porównać życie do jazdy samochodem) jechać wolniej, a spokojniej. Wystraszył ich nieznany przedtem albo na pozór niegroźny potwór: globalizacja.
W Davos (skąd pochodzi większość cytowanych w poniższym tekście wypowiedzi) o niczym nie mówiono z taką swadą jak o globalizacji.
Polityka
9.1999
(2182) z dnia 27.02.1999;
s. 64