Archiwum Polityki

Jak mówić, by się słyszeć

Rozmowa z Patem Coksem, Irlandczykiem, przewodniczącym Parlamentu Europejskiego

Marek Ostrowski, Adam Szostkiewicz: – Są obawy, że wybory do Parlamentu Europejskiego będą tylko powtórką z wyborów krajowych, a przecież to ma być wielkie wydarzenie polityczne – pierwsze wybory po big bangu w Unii!

Pat Cox: – Ja też się tego obawiam i dlatego powtarzam wszędzie, nie tylko w Polsce: niech te szóste w historii wybory do Parlamentu Europejskiego, a pierwsze naprawdę kontynentalne, będą wyborami europejskimi, a nie testem popularności rządów narodowych czy przetasowaniem przed wyborami narodowymi.

Ale kim właściwie jest eurodeputowany – przedstawicielem swojego kraju czy politycznej Europy?

Działamy w ramach demokracji przedstawicielskiej, więc nasi wyborcy oczekują od nas, że będziemy reprezentowali ich interesy. Ale jesteśmy także Parlamentem Europejskim – nie pracujemy w naszych obwodach wyborczych, w Sejmie czy Senacie. Pracujemy w kontekście europejskim. Moim zdaniem, najbardziej wpływowi są ci posłowie PE, którzy potrafią pracować na rzecz Europy, reprezentując jednocześnie interesy swoich wyborców. Za to najmniejszy wpływ mają deputowani zagubieni wyłącznie w kwestiach narodowych, którzy nie umieją lub nie chcą wiązać ich z szerszym kontekstem. Nie chodzi mi o samochwalstwo, ale posłużę się własnym przykładem. Pochodzę z drugiego od końca, pod względem wielkości, kraju obecnej UE i gdyby o wszystkim miała decydować wyłącznie statystyka, to bym nie został przewodniczącym PE. Zaangażowanie się na rzecz Europy ma znaczenie.

A może pomogło panu doświadczenie dziennikarza telewizyjnego? Czy trudno się było panu rozstać z tym zawodem dla zawodu polityka?

Miałem przerwę. Po pracy w TV działałem trzy lata jako sekretarz generalny irlandzkiej Partii Liberalnej.

Polityka 12.2004 (2444) z dnia 20.03.2004; Świat; s. 56
Reklama