Archiwum Polityki

Śmiech nieudaczników

Odejście Haralda Schmidta z Sat 1 odnotowano u nas z jadowitą ulgą: „Polakożerca schodzi ze sceny”, pisał „Przekrój”. Ten najpopularniejszy w Niemczech prezenter programów talk-show to obok Eriki Steinbach w naszych mediach symbol buty i egocentryzmu dzisiejszych Niemców. Czy słusznie?

Nadawany o 11 w nocy „Harald Schmidt Show” był w Niemczech przez osiem lat instytucją. Schmidt odszedł z Sat 1, bo po prostu pokłócił się z telewizją o pieniądze. Czy to rozstanie definitywne – nie wiadomo. Miał nie tylko wielomilionową widownię. Przy telewizji rozproszkowanej na kilkadziesiąt kanałów, w której każdy ogląda co innego i nie bardzo ma wspólne tematy z kolegami w pracy, Harald Schmidt przywracał wspólny obieg potocznej opinii. O jego programach rozmawiało się w biurach. Jego puenty cytowano nawet w komentarzach dotyczących polityki międzynarodowej. Prowokował akcje protestacyjne, np. korespondentów i szefów niemieckich fundacji w Warszawie. A równocześnie zbierał peany najpoważniejszych pism i prestiżowe nagrody – w tym za pielęgnację języka niemieckiego.

Ten czterdziestoletni sowizdrzał (rocznik 1957) stał się guru trzydziestolatków stanowiących w Niemczech trzon „społeczeństwa zgrywy”. Pokolenia, które zwykłą koleją rzeczy odwracało się od swych rodziców z pokolenia roku 1968, odbierając ich zaangażowanie i wrażliwość społeczną jako kicz i pozę. W tym buncie dowcipy o Polakach odegrały istotną rolę, choć nieco inną, niż nam się wydaje. Były raczej przejawem kompleksu niż buty, lęku niemieckich nuworyszy przed deklasacją, a dopiero potem niechęci do sąsiada ze wschodu.

W jednych ze swych pierwszych programów HS przedstawił się z autoironią: „Nazywam się Schmidt i na takiego wyglądam”, tuzinkowe nazwisko i tuzinkowa twarz niemieckiego Kowalskiego. Był, co prawda, już wcześniej znany z różnych programów, ale jednak raczej z drugiej linii. Jego audycje miewały niezłą oglądalność, ale potem siadały. Władzę nad niemieckimi emocjami zdobył dopiero kradnąc – to jego własne słowa – wzorzec amerykańskiej comedy show, którą w programach Wojciecha Jagielskiego, Kuby Wojewódzkiego czy Wojciecha Cejrowskiego sklonowała również i nasza telewizja.

Polityka 13.2004 (2445) z dnia 27.03.2004; Społeczeństwo; s. 98
Reklama