Archiwum Polityki

Maszynka do wyciskania łez

W wystawionym przez Kazimierza Dejmka „Dialogusie” sceną, która wciąż wraca w pamięci mimo upływu lat i zmiennych teatralnych mód, było biczowanie. Ale nie obnażonych pleców aktora, lecz drewnianej figury, świątka, ludowej rzeźby. Świst rzemieni, ból drzewa przenosiły wydarzenie w inny wymiar, kiedy łatwiej uwierzyć w Boga-człowieka, sens ofiary. Dzisiaj przekaz ewangelistów to śledczy reportaż. Po przeróbkach nadający się na scenariusz: dużo zbiorówek, jeszcze więcej keczupu imitującego krew i obecność tłumu złożonego z garbatonosych statystów o wyraźnych brakach uzębienia, co w fatalnym świetle stawia żydowskich dentystów. Dodajmy do tego reżyserski rozmach mający pozorować wielkość. A przecież każdy, kto widział w Jerozolimie Drogę Krzyżową, zatrzymywał się przy kolejnych stacjach obstawionych arabskimi kramami, musiał się zadumać: jakie to wszystko małe, prowincjonalne, zwyczajne. Dopiero to, co się stało, zmieniło perspektywę, zapewniło trwanie niebu nad miastem, słońcu, domom stojącym na granicy snu.

Przyrzekłem sobie początkowo, że nie będę zabierał głosu na temat filmu Mela Gibsona. Tyle o nim napisano, w „Polityce” także. Interesują mnie jednak konsekwencje odbioru komercyjnego produktu połączonego z szantażem: Gibson zapewnia, że Duch Święty stał za kamerą. Recenzować talent Ducha Świętego? Jedynie Zeffirelli nie oglądając się na autorytety stwierdził, że jest to film groźny. Na identycznej zasadzie były groźne widowiska pasyjne w Oberammergau. Jakoś tak się złożyło, że wielu biorących w nich udział aktorów-amatorów zasiliło szeregi SS. Sam zaś führer oglądał konfesyjną chałturę z satysfakcją: Żydzi w widowisku ilustrowali tezy propagandy – podstępne i krwawe plemię zasłużyło na swój los. Przypomnę fragment pamiętnika Billa Wildera: przyszły autor komedii „Pół żartem, pół serio” w żołnierskim mundurze pracował jako tłumacz.

Polityka 13.2004 (2445) z dnia 27.03.2004; Groński; s. 111
Reklama