Archiwum Polityki

Powrót boksera marnotrawnego

Jak Andrzej Gołota zmienia się w Adama Małysza

Andrzej Gołota dokonał rzeczy nie byle jakiej – w trzy lata po niesławnej ucieczce z ringu przed „bestią” Tysonem, kiedy postawiono na nim krzyżyk i odsyłano do pracy na stacji benzynowej, w pełni wykorzystał niezwykłą szansę powrotu stworzoną mu przez promotora Dona Kinga. Po remisie znowu wszystko stoi przed nim otworem. Ma dopiero 36 lat – w dzisiejszym boksie zawodowym to nie tak wiele.

Come back Gołoty ma cechy klasycznie amerykańskiej historii o sportowcu, który dźwignął się z upadku jak filmowy Rocky. Do pojedynku z Byrdem w prasie amerykańskiej nie pisano o nim inaczej jak Foul Pole (Polak faulujący, ale dosłownie też: brudny, plugawy). W zgodnej opinii niemal wszystkich fachowców z branży Gołota nie zasługiwał na walkę o mistrzostwo świata. Mając za sobą tylko dwie walki z „kelnerami” w ostatnich trzech latach, plasował się daleko w rankingach. Teraz jest znowu blisko szczytu. Amerykanie uwielbiają takie wzloty, a dla Polaków, spragnionych jakichkolwiek sukcesów sportowych, Gołota staje się nowym Małyszem. Ale nie popadajmy w  euforię. Przede wszystkim bokserska rywalizacja w wadze ciężkiej nie jest już tym, czym była dawniej. Brakuje dziś pięściarzy klasy Joe Louisa, Muhammada Ali, Foremana czy Fraziera, których walki i  życiorysy fascynowały pisarzy i filmowców. Przyczyna jest prosta: dla murzyńskiej młodzieży w USA boks, zawód męczący i szkodliwy dla zdrowia (sam Gołota mówi, że nie lubi swojej pracy), przestał być atrakcyjną drogą do kariery. Mają dziś wiele innych w  sporcie i nie tylko.

Po drugie, całkowicie zdewaluowało się pojęcie mistrza świata. W sytuacji, gdy tytuły takie przyznają obecnie już cztery bokserskie organizacje: WBC (World Boxing Council), IBF (International Boxing Federation, gdzie właśnie o laury walczył Gołota), WBA (World Boxing Association) oraz mieszcząca się w Portoryko WBO (World Boxing Organization), nie wiadomo, kto jest najlepszy.

Polityka 17.2004 (2449) z dnia 24.04.2004; Komentarze; s. 18
Reklama