Prawdziwą istotą naszego talentu jest symulacja: symulacja to moda, symulacja to włoski styl, jedną wielką symulacją był faszyzm – podróbka Imperium Rzymskiego. Największym urzeczywistnieniem snów Mussoliniego była Cinecitt?, małe Hollywood zaprojektowane na peryferiach Rzymu, które miało odpowiednio rozpropagować kolonialne wyprawy wojsk włoskich do Afryki. My też mieliśmy naszych Johnów Wayne’ów. I przepiękne kobiety, które uśmiechały się nawet do biednych, które całowały żołnierzy odjeżdżających z dumnym spojrzeniem.
Tak, do Europy możemy wnieść nasz talent aktorski. Który jest niespożyty. Obecnie największą gwiazdą jest premier Berlusconi, najbogatszy człowiek w kraju, który zdołał przekonać Włochów (będąc sam o tym święcie przekonanym), że Italia jest byłym krajem komunistycznym, rządzonym przez 50 lat przez czerwonych. To nieprawda (Italia była rządzona przez 50 lat przez chadeków), ale prawda dla Włochów ma ten mankament, że nie jest wystarczająco twórcza. Większość włoskich wyborców głosowała na Berlusconiego w przekonaniu, że wreszcie uwolni on ich od komunistów. Nadzwyczajne przedsięwzięcie sceniczne z dobrowolnym i bezpłatnym udziałem milionów statystów.
Nasze największe fabryki (stal, samochody, chemia, nawet branża odzieżowa) są w dołku.
Ale przeszliśmy bardzo ważną dla kraju industrializację, znów dzięki naszemu talentowi aktorskiemu. Lud rolniczy, który na południu przemieszczał się głównie na grzbiecie osła, przekonał sam siebie, że jest ludem robotniczym. Twarze spieczone słońcem, ręce przyzwyczajone do pracy w ziemi przystosowały się do taśmy montażowej, do wielkich pieców, do sadzy, do związków zawodowych, do wielkich robotniczych przedmieść. W metropoliach północy – Mediolanie, Turynie – zbudowaliśmy setki tysięcy potężnych obrzydliwych bloków (smutnych i anonimowych niczym budownictwo socjalistycznego Wschodu), umieszczając w nich miliony rolników, którzy przyjechali z południa w długich, obskurnych pociągach migracji wewnętrznej.