Archiwum Polityki

Głuche ucho

Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki zarówno poważnej jak i rozrywkowej – ale dobrej. To zamiłowanie kształtowało się lata, zwłaszcza w dzieciństwie. Dlatego w pełni zgadzam się z diagnozą Raportu „Głuche ucho” [POLITYKA 9]. Moje „formowanie” zaczęło się jeszcze przed wojną w teatrzyku Baj, prowadzonym przez H. Ładosza. Tenże człowiek prowadził w radiu godzinne audycje nauki śpiewu dla dzieci. Po wojnie też dość długo była taka audycja. (...) W szkole podstawowej wchodziliśmy do klas przy dźwiękach muzyki (przeważnie Straussa). W średniej prowadzano nas na koncerty. (...) Będąc specjalistą na Kubie często byłem zapraszany do domów rosyjskich, hiszpańskich, meksykańskich. Było dużo, dużo śpiewu z własnymi instrumentami (gitary, harmonie, trąbki). W żadnym domu polskim (tam) nie było ani jednego instrumentu (a było nas 150 rodzin).
Inż. Ryszard Szabelak, Warszawa

Pracuję w Publicznym Przedszkolu nr 1 w Rydułtowach i z racji swoich zainteresowań i predyspozycji wykorzystuję w pracy z dziećmi wszelkie formy wychowania muzycznego – śpiew, grę na instrumentach, ruch przy muzyce, słuchanie i tworzenie muzyki. (...) Dzieci uwielbiają każdą z form wychowania muzycznego. Są aktywne, spontaniczne, pomysłowe. Z punktu widzenia psychologii żadna ze sztuk nie umożliwia w tak ogromnym stopniu rozwijania zdolności twórczych jak muzyka. (...)
Urszula Święty
Rydułtowy

(...) Nie mam wątpliwości, że nauka muzyki jest kluczową sprawą w rozwoju każdego młodego człowieka.
Tylko czy można jej nauczyć w 1–2 godziny tygodniowo (...). A poza tym, kto zgodziłby się przebywać w hałaśliwej podstawówce przez kilka godzin dziennie, użerając się z dziećmi, które są głodne, zaniedbane, nie mają podręczników, za to mają wiele problemów psychologicznych – a wszystko to za kilkaset złotych miesięcznie?

Polityka 17.2004 (2449) z dnia 24.04.2004; Listy; s. 93
Reklama