To był pierwszy dzień Marka Borowskiego po odwołaniu z funkcji marszałka Sejmu. Nic więc dziwnego, że w krakowskim klubie Pod Jaszczurami natychmiast zadano mu pytanie: co czuje marszałek, gdy kończy? – Melancholii woal – odpowiedział Borowski dodając, że nie przeżywa odejścia zbyt mocno, gdyż „sprawy gonią”. Te sprawy to organizacja nowej partii (SdPl ma już kilkanaście tysięcy sympatyków w całym kraju, którzy w przyszłości mogą się ubiegać o członkostwo), przygotowanie do wyborów do Parlamentu Europejskiego (stawiają na osoby mało polityczne, liderem listy krakowskiej jest aktor Edward Lubaszenko), przygotowanie stanowisk wobec problemów bieżących (rząd Marka Belki najwyżej do jesieni).
Co różni SdPl od SLD?
– to pytanie powracało bardzo często. – Katalog wartości socjaldemokratycznych jest wspólny – mówił Borowski. – Kwestia tylko, jak się je realizuje. SLD szedł do władzy z hasłem: przywróćmy normalność. Tą normalnością miało być uczciwe, odpartyjnione państwo. Hasła nie zrealizowano, przeciwnie, nepotyzm, kolesiostwo, korupcja w obozie władzy rozlały się szeroko, co podważyło zaufanie do polityki. Dlatego obecnie najważniejszą sprawą jest właśnie odbudowanie wiary obywateli w uczciwe i prawe państwo. Borowski nazywa to „programem obywatelskim”. Ci, którzy zaczęli budować nową partię, uznali, że SLD tego już zrobić nie potrafi. Na ile powiedzie się projekt Socjaldemokracji Polskiej, nie wiadomo. Nie ma żadnej gwarancji wyborczego sukcesu. Borowski uznaje jednak, że dziś ważniejsze od pytania: Co z polską lewicą? (było ono często i bardzo emocjonalnie formułowane podczas spotkania, także w formie zarzutu, że Borowski opuścił tonący okręt), jest pytanie: Co z państwem?